Nie czeka nas inwigilacja, nie mamy się czego obawiać. O histeriach opozycji i ekspertów

Od kilkunastu dni w mediach spekuluje się nad wielka ustawą, która ma przynieść Polakom wielką inwigilację. Wiele organów ma uzyskać dostęp do naszych danych, a w konsekwencji do śledzenia nas głównie w internecie. Tyle opozycja, bo jej przekaz zawsze będzie wielką katastrofą. A ja może być naprawdę.?

Pamiętamy wszyscy ACTA i ACTA 2. Chciała te przepisy wprowadzić UE, a chodziło właśnie o treści zamieszczanie w internecie. Wtedy dzięki masowym protestom, pomysł obalono. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że część osób przy tej okazji twierdzi, że chciano wprowadzać już właśnie inwigilację i jak wtedy to obalono, tak i będzie tym razem. Ale jest jedna różnica: ACTA w gruncie rzeczy faktycznie mogłyby mieć wpływ na nasze treści, na sferę z której najwięcej korzystamy czyli internetu. I wszyscy wiemy, że to histeryczna teraz opozycja, głosowała właśnie nad tymi zmianami. Także jej głosy trzeba po prostu "olać". Ale i w tym momencie pojawiają się głosy ekspertów, które mówią o jeszcze większej inwigilacji niż do tej pory, krótko mówiąc największej. Z punktu widzenia obserwatora , nic nadzwyczajnego się nie wydarzy. O ile ostatecznie przepisy wejdą w życie.

Należy zwrócić głównie uwagę, że rządzący nie chcieliby raczej wojny ze społeczeństwem, która miałaby na celu ograniczenie wolności czy chociażby naruszenie prywatności. Doskonale w mojej opinii zdają sobie sprawę pamiętając jak wcześniej wspomniałem o ACTA. Nie sądzę, aby teraz w roku wyborczym uchwalano coś, co ten spokój zakłóci. 

Po drugie: osoby uczciwe, które nie mają nic na sumieniu, wiodą spokojne życie, nie mają niczego się obawiać. Nic im nie grozi. Jeśli dostęp do danych, będą miały głównie służby, odpowiednio do tego przeszkolone, nie sądzę, aby cokolwiek wyciekło w sposób niepożądany. 

I wreszcie po trzecie: do tej pory, a ogólnie przez ostatnie kilkanaście lat,  zostaliśmy zasypani gradem przepisów, które mogły z nas czynić inwigilowanymi. Tak zresztą może być w wielu krajach. Dobitnie przekonaliśmy się o tym za rządów PO-PSL, kiedy tą praktykę stosowano bardzo często. Także teraz nie płaczmy: nie czeka nas nic wielkiego. A na razie sprawy nie ma, bo nic nie zostało uchwalone.