Dzisiejszy medialny szum ws. ustaw o SN będącej "kamieniem milowym", które trzeba spełnić, by otrzymać środki z Funduszu Odbudowy, mnie osobiście zaskakuje. Co i rusz ktoś organizuje konferencję prasową, smoli do mikrofonu nudne banały często naznaczone poezją. I nic z nich nie wynika. Nie bardzo to rozumiem jak nie za specjalnie to, że prezydent obruszył się, że nikt go nie poinformował, że ktoś z polskich władz w ogóle jeszcze z Brukselą negocjuje. W ogóle nie byłoby tematu, gdyby nie setki pytań dziennikarzy, którzy nie tyle chcieli dowiedzieć się jakie jest zdanie Głowy Państwa na ten temat, co chcieli wymusić na Prezydencie, żeby otwarcie skrytykował PIS i wywołał konflikt. Bo nie ukrywajmy, że ten jest bardzo opozycji i mediom im sprzyjającym na rękę, aby pokazać słabość obu najwyższych władz w kraju. Do tej pory, gdy prezydent coś wetował albo z czymś się nie zgadzał, szybko sprawę kończono i sporu nie było. To te media drażniło, bo jakoś trzeba tego Kaczyńskiego od władzy odsunąć, a nie dawano rady. Teraz jakieś niesnaski są i znów próbuje się wywołać konflikt, którego w mojej opinii być nie powinno.
Zresztą sam A. Duda wszedł niejako w buty opozycji. Ta zawsze chętnie innemu zdaniu niż PIS przyklaśnie. Nie ulega z drugiej strony wątpliwości, że Prezydent od zawsze merytorykę stawiał na pierwszym miejscu i w oparciu o nią podejmował wszelkie decyzje. Za to był ceniony i także ja go ceniłem. Teraz uważam, że jednak zaszło to trochę za daleko i A. Duda sam się nieco zagalopował. Dlaczego?
Należy przede wszystkim przypomnieć, że po fiasku przyznania Polsce pieniędzy z KPO i wizycie przewodniczącej KE stwierdził on stanowczo, że kończy on swój udział w tej sprawie, że nic nie będzie negocjował ze swojej strony z Unią ani prowadził żadnych rozmów. Krótko mówiąc na tym jego rola się kończy, a co będzie dalej, jakie decyzje i kroki będzie podejmował rząd, to decyzja samej Rady Ministrów i premiera Morawieckiego. On raczej nie będzie w to wnikał. Teraz jednak wyraża zdziwienie, że minister ds. europejskich wystosował projekt ustawy o SN, a on o niczym nie wie. Ja jednak z tej sprawie muszę stanąć po stronie rządu. Z dwóch powodów:
Po pierwsze: to rząd głównie prowadzi politykę zagraniczną i zgodnie z wolą A. Dudy w tej kwestii, dostał pełną wolną rękę, aby zakończyć lub prowadzić wszelkie rozmowy z KE. Tzn. każda propozycja to propozycja rządowa do której ma pełne prawo więc Prezydent nie powinien być w żaden sposób zaskoczony.
Po drugie: projekt ustawy o SN, który zaakceptowała Bruksela, to tylko pomysł, które nie ma jeszcze żadnej drogi legislacyjnej w Sejmie. Także uważam, że droga z udziałem Dudy, nie została pominięta. Sądzę, że dopiero ten krok będzie podjęty, ale na spokojnie tak jak to miało miejsce w każdym, poprzednim wypadku. Dobrze, że posłowie PIS to zauważyli, bo było blisko, aby to pominąć. Mam nadzieję, że nigdy więcej do tego nie dojdzie, a zanim taki pomysł wypłynie, to wcześniej zapozna się z nim Prezydent. Nawet, gdy droga ta będzie trochę opóźniona. Liczę na wyciszenie i spokojne załatwienie sprawy. Pieniędzy z KPO jeszcze nie mamy i trochę drogi jeszcze przed nami.
Inne tematy w dziale Polityka