Znowu mamy w Polsce dyskusję. Tym razem ponownie w grę wchodzi wolność słowa. Cecha demokracji wręcz podstawowa w opinii niektórych znowu zagrożona. Tym razem dlatego, że wojewoda mazowiecki wstrzymuje powołanie nowej dyrektor T. Dramatycznego w Warszawie M. Strzępki. Sprawa regionalna nagle stała się wręcz ogólnopolska. Czy mamy do czynienia tak naprawdę z cenzurą czy jednak są to wyimaginowane teorie liberałów, lewicowców?
Sądzę, że to są emocje na wyrost, niepotrzebne. W każdym demokratycznym kraju mamy wolność słowa. Niezagrożoną i czasem wręcz rozszerzoną do granic. Także w Polsce. Należy to jasno i wyraźnie powiedzieć: wolność słowa u nas nie jest ZAGROŻONA. Jest niezachwiana, każdy może powiedzieć co chce, może się zrzeszać, uczestniczyć w zgromadzeniach, gdzie może wykrzykiwać różne hasła, bez zagrożenia, że będzie za nie prześladowany. Tymczasem jedna nominacja wywołuje takie kontrowersje. Dlaczego?
W mojej opinii chodzi o wolność słowa w rozumieniu lewicowo-liberalnej polityki. Nadepnięto na odcisk, weszło się na ich podwórko i zaczyna rządzić. Albo mówiąc odwrotnie: przestawiono wajchę, która przynajmniej tutaj w stolicy była "odpowiednio ustawiona". Dlatego taki harmider. Sądzę, że kwestie kulturalne, teatralne są tutaj na drugim miejscu.
Najważniejsze w tym całym sporze powinien być teatr. Coś poważnego, ale i zabawnego, humorystycznego, coś, gdzie będziemy wracać z chęcią. Gdzie kwestie polityczne, "nowo-kulturowe" będą nieistotne, a na pewno nie będą obecne w takim miejscu. Niestety znowu tylnymi drzwiami próbuje się forsować politykę LGBT, co zresztą dyr. Strzępka otwarcie podkreśla. Nie dziwię się decyzji wojewody, który chce uchronić teatr przed takimi wpływami. Bo nie sądzę, aby chodziło o kwestie personalne etc.
Teatr, a w szczególności placówki stołeczne powinny być przykładem, wzorem jak powinien on funkcjonować. Wybitni aktorzy, którzy tam grali przed nastu lat, powinni być obrazem za którym powinno iść młode pokolenie aktorów. Odrzucanie całkowite tej spuścizny chociażby G. Holoubka, Z. Cybulskiego czy innych aktorów z poprzedniej epoki, jest na pewno szkodliwe dla współczesnego teatru. Sprawia, że widzowie nie będą chcieli przychodzić na sztuki, gdzie będą dominowały kwestie takie jak wagina czy osobnik heteroseksualny. To powinien dostrzegać także R. Trzaskowski, ale jak widać pozostaje głuchy na argumenty. Jednakże wolność słowa w Polsce i resztki tradycji teatralnych jeszcze są i oby dalej przetrwały. Dzięki w części takim decyzjom.
Inne tematy w dziale Kultura