Zakończyła się kolejna odsłona Campusu R. Trzaskowskiego. Kolejna edycja tego "zjazdu" była w sumie w wielu aspektach podobna do pierwszej. Dyskutowano bowiem ponownie o niemalże identycznych zagadnieniach, co rok temu. Znowu na piedestale były takie tematy jak: aborcja, związki partnerskie, inność i temu podobne ideologie. Goście byli ci sami lub podobni poglądowo jak choćby podobnie Tusk czy różnej maści ambasadorowie. Spotkanie przedstawiane jako "wydarzenie młodych" było jedynie udziałem nieco ponad 1 tys. osób. Jednak pod jakimś kątem znowu medialnie została ta impreza nagłośniona i przedstawiana jako "novum" i coś, czego PIS może zazdrościć. Ja uważam, że niekoniecznie i stąd moja polemika z red. Warzechą i Terlikowskim, którzy wypowiadają się na jej temat (przynajmniej w części) jako problem rządzących.
Najpierw chciałem się odnieść do słów red. Warzechy. Mimo, że z początku w swoim tekście na rp.pl stwierdził, że Campus ma swoje minusy (m.in. obecność M. Turskiego), to będzie to dla PIS problem. Że nie jest na tyle silny, aby coś związanego z imprezą na Warmii przeciwstawić, a kongres Polska Wielki Projekt jest w krótkich słowach spotkaniem kilku ideologów. Z tym drugim stwierdzeniem pozwolę się nie zgodzić, bowiem na kongresie z tego co czytałem, jest wiele ciekawych dyskusji. Są tam różnej maści ludzie i nie sądzę, aby dominowały w nich jakieś ideologie. Jeśli już to myślę, że tam mówi się więcej o tym, co ludzi interesuje jak np. kwestie gospodarcze czy aktualne problemy społeczeństwa. Nie sądzę, aby temat aborcji czy związków partnerskich, żywo Polaków interesował. Wyrażali oni wielokrotnie swoją opinię, że nie. Tak więc ideolodzy to są drogi Panie redaktorze na imprezie prezydenta Warszawy. Co roku powiela on te tematy myśląc, że złapie on na tym wyborców. Nie udało się to w latach ubiegłych, nie uda się teraz. Z kolei w kolejnym fragmencie tekstu, red. Warzecha mówi, że Trzaskowski znalazł klucz do młodych wyborców. Panie redaktorze, jeśli byłaby to prawda, to na PO chciałoby głosować przynajmniej z 40% z nich. I to przełożyłoby się na poparcie dla partii Tuska już po poprzednim Campusie. Tymczasem jest ono takie same, żadnych wahań w górę praktycznie nie ma. Nawet liczba uczestników jest mała, bo trochę ponad 1 tys. ludzi to liczba niewielka, a praktycznie całość z nich, to ludzie młodzi z poglądami lewicowymi, którzy na PIS nigdy nie głosowali lub głosować nie zamierzają. Z kolei jeśli już wierzyć Pańskiej tezie, to owszem mogło to przełożyć się na poparcie dla młodych, ale Trzaskowski musiałby wyjść z PO. Czego jak dobrze wiemy nie uczyni. Czyli krótko mówiąc: zmarnowany potencjał.
Z kolei red. Terlikowski, który był jednocześnie gościem Campusu stwierdził, że prawica zamiast obrażać uczestników Campusu, powinna zorganizować własne spotkanie. Jednocześnie zaznaczył, że rozmawiał z wieloma młodymi ludźmi, a wśród nich byli także tacy, którzy byli wierzącymi etc. Panie redaktorze odnosząc się do drugiej części pańskiego stwierdzenia: owszem byli tam ludzie, którzy byli wierzący, konserwatywni, ale oni byli w mniejszości. Nawet jak sądzę w większej mniejszości. Zdecydowana większość stanowiła liczba tych, co popierają słowa Nitrasa, jego poglądy i to, co chciałbym zrobić z Kościołem. A nawet jeśli nie popierają, to nic się nie odezwali. Nie wiem czy się bali, czy wiedzieli, że ich głos nie ma sensu. Ale wtedy zachodzi pytanie: po co tam byli i dlaczego milczeli? Bo przecież Campus miał być tak wielkim panelem dyskusji i jest wielka szansa, aby ją wykorzystać, a milczenie jest cichym przyzwoleniem za aprobatą dla tych poglądów. Po drugie: prawica obraża. Panie redaktorze, z tego, co czytałem, to właśnie ludzie lewicy, liberałowie obecni tam w większości, najwięcej obrażają. Chociażby M. Jeżowska, która obraziła mieszkańców Nowego Sącza czy też rodziców, którzy wychowują swoje dzieci w sposób "niewłaściwy". Być może ludzie prawicy, a w szczególności politycy, użyli jakiś "ciężkich" słów i za to należą im się cięgi, ale to zawsze prawicę oskarża się o szczucie, a lewicę o działanie w granicach wolności słowa. Dlaczego o tym Pan nie wspomina? Trzeba to jasno powiedzieć, a nie ochoczo przyjmować jedną stronę narracji. Milczenie czy pominięcie tej kwestii, jest poparciem dla tego, co na Campusie mówiono.
Podsumowując: w mojej ocenie mimo także wielu krytycznych uwag dla rządzących, w Polsce nie jest potrzebna walka na takie Campusy. PIS jej nie potrzebuje, bo nie potrzebują jej Polacy. Trzaskowski organizując swoją, chciał przyciągnąć do PO jak najwięcej ludzi lewicy. I to jest główny powód tej imprezy. Ludzie nie potrzebują walki na ideologie, a to niesie takie spotkanie. Wiele sondaży mówiło, czego chcą Polacy: walki z inflacją, sprawami kredytów, wysokości płac itp. Sprawy światopoglądowe od lat są w mniejszości i aż dziw, że Panowie tego jeszcze nie zrozumieli.
Inne tematy w dziale Polityka