Bezpardonowy atak na podręcznik do historii "HiT" wywołał lawinę komentarzy wśród internautów, rodziców. Ogólnie wszystkich. Jest to najbardziej brutalny atak na autora jakiejkolwiek książki od lat. Ale ten atak ma kilka podłoży i na pewno składa się na niego kilka czynników.
Po pierwsze: atak na samego autora prof. Roszkowskiego. Już na wstępie zapomina o wspaniałym aparacie naukowym autora, który jest przecież twórcą wielu wspaniałych podręczników do historii Polski, powszechnej głównie po 1945 r. najczęściej przeznaczonych dla studentów. W nich są także opisywane treści związane z tematyką społeczną, są poruszane kwestie, a nikt nie robi wokół tego tyle szumu. Natomiast na pewno nie ma z mojej strony i być nie powinno w ogóle przyzwolenia na atakowanie wybitnego autora wielu publikacji. Nie można jedną książką skreślać całego dorobku prof. Roszkowskiego. Każdy może popełnić błędy, każdy może coś przeinaczyć, coś źle napisać. Zawsz można przecież coś poprawić. Ale tak atakować nie można. Nie zgadzam się także z opinią Z.Girzyńskiego, który stwierdził, że prof. zaszkodził sam sobie. Moim zdaniem nie, on tylko napisał podręcznik, a sama krytyka nie jest powodem do tego, aby go niszczyć. W sumie spotkałoby to każdego, kto by chciał taką książkę napisać.
Po drugie: sam przedmiot, który ma wejść do nauczania czyli Historia i Teraźniejszość, jest od początku atakowany. Bo od razu przypięto mu łatkę, że rząd PIS chce zacząć ideologizować młode pokolenie. Z tego względu podjęto wszelkie działania, aby znajdować nawet najmniejsze słowa czy fragmenty, aby uderzyć w tych, co ten przedmiot wymyślili. Więc tym samym równoważnym jest atakowanie tego, co napisał do tego podręcznik. Niestety nad czym ubolewam to fakt, że nie pojęto merytorycznej dyskusji nad sensem tego przedmiotu. Ani ze strony rządowej, ani opozycyjnej. Niestety bez zgody obu środowisk, młode pokolenie nie będzie miał szerokiego wglądu w temat. To wstyd, że w takim zakresie zamiast zgody, mamy ciągle krzyki i kłótnie.
Po trzecie: krytyka, jaka spadła na przedmiot i podręcznik z drugiej strony politycznego sporu stawia przed nami jeszcze jedno zadanie: sprawić, aby to właśnie strona przeciwna tym treściom nie dominowała. Bo o właśnie tą dominację mi chodzi. Ludzie przeciwni, środowiska przeciwne powiedziały co im się nie podoba i to ma zostać wycofane. Owszem słowa o in vitro nie były trafione, ale jak sam autor przyznał kontekst o tej kwestii miał być pozytywny, nie szkalujący nikogo. Niemniej jednak wszystko to, co opozycji się nie podoba wycofać. To niestety prowadzi do prostej drogi: nauczanie według naszej koncepcji, naszego planu i to, co my chcemy. Niestety tak to się zaczyna. Następnie może być ingerowanie w inne książki, publikacje, bo ta sprawa to świetny początek, aby w nauczaniu do wszystkiego się czepiać. I należy to jak najszybciej przerwać, bo to szybko doprowadzi do ideologizacji młodzieży. Co może mieć miejsce, jak do władzy dostanie się skrajna część Lewicy czy liberałów.
Podsumowując szkoda wielka, że temat tak ważny dla młodych, ale i dla całego społeczeństwa, został tak zmarnowany. Że zajęto się ponownie walką polityczną, a nie merytoryką. Niestety, poziom inteligencji każe przypuszczać, że nie prędko to się zmieni. Ale z drugiej strony, trzeba być konsekwentnym. I dać szansę temu przedmiotowi. Bo zawsze musi być alternatywa. Ale alternatywa napisana uczciwie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo