Trwające od ponad tygodnia protesty ws. aborcji (a w zasadzie już tylko protesty, bo temat aborcji jest konsekwentnie spychany) przekroczyły już granicę, za której nie ma już powrotu do tej rzeczywistości, jaka miała miejsce wcześniej. To już nie są demonstracje jak za czasów KOD-owskich (tamte były mniejsze i ich energia szybko gasła). Tutaj widać, że potencjał jest większy i energii oraz zapału może wystarczyć na więcej czasu. Ale te marsze, jak i tamte sprzed 3-4 lat łączy jedno: hasła wrogości, wulgaryzmu i czasami zwykłej bandyterki, które sprawiają, że akceptacja społeczna wśród ogółu społeczeństwa (jednak w dużej mierze centrowego) gaśnie. I tak samo mamy do czynienia w tym wypadku. Nawet gdy przyczyny czy ich geneza są bardziej złożone.
Nie wiem w co gra prezes Kaczyński, ale w ostatnim czasie widać wyraźnie, że osłabła jego zdolność przywódcza. Taki instynkt dobrego wyczuwania nastrojów społecznych, chwili. Takie przeświadczenie człowieka, któremu faktycznie leży na sercu los Polski i jej mieszkańców.Nie twierdzę, że tak do końca nie jest, ale gdy podejmuje się decyzje najpierw ws.Piątki dla Zwierząt, a teraz ws. aborcji, to skutecznie widać błędy. Czas, w którym aktualnie jesteśmy, nie jest okresem dobrym do rozstrzygania sporów czy to zwierzęcych czy też aborcyjnych. Zwłaszcza, że o ochronie zwierząt czy życia ludzkiego, mówiło się już od dłuższego czasu także wtedy, kiedy pandemii nie było. Można było to rozwiązać spokojnie długo wcześniej. Drugim motywem wyjścia ludzi na ulice być może nie był temat aborcji, ale skutków drugiego lockodownu, który będzie miał bardziej drastyczne skutki niż wyrok TK. Trybunał był tutaj tylko pretekstem, a ludzi w kwestiach światopoglądowych łatwiej wyprowadzić na ulice i pod ich płaszczykiem przedstawiać swoje postulaty. A wiadomo, że w tych sprawach większych zatrzymań przez policję nie będzie, bo i temat jest bardzo delikatny.
Teraz kwestia protestów. Wiele osób z wielu stron już się wypowiadało. Wielu osób centrowych czy też konserwatywnych padło ofiarami hejtów czy obrażania za brak poparcia tych wieców. Ja chciałem jednoznacznie wyrazić swój pogląd: jestem za ochroną życia, ale jednocześnie uważam, że można było to zapisać w formie ustawy, bez konieczności naruszania kompromisu aborcyjnego z roku 1993 . Szerzej o kwestii ochrony życia napiszę w kolejnej notce. Natomiast już zdecydowanie nie popieram tego, z czym mamy do czynienia teraz. Z agresją, wulgaryzmami, brakiem kultury czy też napaści na Kościoły i wiarę chrześcijańską. Nie rozumiem także istoty ataków na Kościół w sprawie aborcji; jasną sprawą jest, że Kościół naucza wedle Ewangelii i zasad kanonicznych, a nie według postępu cywilizacyjnego i widzimisię ludzi. Owszem w niektórych kwestiach w ramach postępu nastąpiła czy powinna nastąpić zmiana kursu, tutaj uważam, że nie można zmieniać zdania, bo jest to temat zbyt fundamentalny. Aczkolwiek każda kobieta ma wolną wolę i może robić wszystko, na co ma ochotę. Jednocześnie obarczając Kościół i wszystkich kapłanów za wszelkie zło tego świata, co widać poprzez obrazę uczuć religijnych pokazuje działanie głupie i nieprzemyślane; uważam są kapłani, którzy swoimi wypowiedziami prowokują lub być może działają celowo politycznie, ale jest wielu, którzy daleko są od polityki, a nauczają jedynie o miłości, miłosierdziu i wybaczaniu. Niestety przez pryzmat paru duchownych, zapomina się o istocie sprawy. Nie rozumiem także potępiania tych, co chcą bronić Kościołów przed aktami wandalizmu. Wyzywa się i traktuje jako tych, co mają złe intencje. Obojętnie, jakie mają zdanie narodowcy o kapłanach-pedofilach czy też kibice, to nie należy im odmawiać chęci do obrony polskiej tradycji. Bo mogą mieć oni różne zdanie na wiele tematów, ale w kwestiach najbardziej wartościowych cieszę się, że stoją po stronie tego, co kreśliło naszą historię przez wiele lat. A która mimo, że Polacy od zawsze byli narodem zróżnicowanym pokazywała jasno, że Świętych rzeczy po prostu się nie rusza. Także gdy jacyś kibice, którzy jednak bardziej opowiedzieli się po stronie marszu kobiet, chciałem powiedzieć jasno: macie wolną wolę, jak was szanuję, że jesteście po drugiej stronie, ale macie swoje zdanie. Ale nie obrażajcie innych i nie przekonujcie na siłę do poparcia jednej ze stron. Tak ja mówią protestujący o tolerancji: używajcie jej w praktyce obopólnie, a nie tylko do wykorzystania dla własnego interesu. Bo ona nie kończy się wtedy, kiedy kończą się wasze poglądy. Ona trwa dalej i szerzej.
Podsumowując: cała ta skala protestów nie prowadzi do niczego dobrego; rząd bowiem nie ustąpi, a zmiany przepisów takich, które by te demonstracje zakończyły nie będzie. Mamy czasy pandemii, które powinny nas zreflektować do tego, by oddalić to, co chwilę może poczekać (a co czeka od 30 prawie lat na załatwienie). Chyba, że nie o aborcję tutaj chodzi, ale wtedy oczekuję jasnego stanowiska. Natomiast zdecydowanie potępiam agresję podczas samych marszów zarówno z jednej jak i drugiej strony. Ale na takie potępienie niestety się nie zanosi.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo