Dzisiejsza rezygnacja G. Schetyny z ubiegania się o reelekcję w wyborach na szefa PO i przekazanie tych głosów T. Siemoniakowi nie jest dla mnie wielkim zaskoczeniem. Także duża liczba kandydatów, którzy startując w tych wyborach najprawdopodobniej myślą, że są na tyle wielcy, żeby stać się drugim Donaldem Tuskiem. Ale tak nie jest;to są zwykli partyjniacy, bo tak naprawdę w PO nie ma innego, charyzmatycznego lidera, jakim był chociażby D. Tusk. Nie ma tam takiej osoby, która przynajmniej jak "Donek" z początku miałaby jakieś ideały, wartości, idee. Tam jest to wytarte i poza partiokracją nie ma ta nic. Sprytny "umyk" Schetyny nie zaskakuje, bowiem nie miał on dobrej prasy i chyba miał świadomość, że jego start w wewnętrznych wyborach, a potem wybór, może wiązać się z marazmem w Platformie, bo w gruncie rzeczy, to wyczerpały mu się pomysły, co by zrobić, aby było lepiej. Dlatego postanawia odejść chyba w najlepszym dla siebie momencie, bo więcej już w polityce ugrać by nie mógł;zrobił tyle, ile zdołał i w sumie schodzi z piedestału jako polityk, który indywidualnie osiągnął dużo.
W zasadzie od czasów rządów w Platformie Ewy Kopacz, a także poprzez ich kontynuację G. Schetyny, w partii widać zmęczenie, nawet można powiedzieć "nygustwo". Nie chcę się tam nic, a działania, które mieliśmy przez te 4 lata, a nawet więcej zobaczyć, to były pomysły oparte na potrzebie chwili, emocjach, bez większej mocy przekazu i pozbawione wartości. Protesty, okupacje, hasła, które na dłuższą metę nie trafiały do wyborców, a ich męczyły, to można powiedzieć podsumowanie ery Schetyny jako szefa PO. To także jest jego porażka, ale jak sobie przypomnimy to jak startował w wyborach w 2016 r., to też bez wielkiego programu; było to w zasadzie dobicie przegranej wówczas Ewy Kopacz.
Ale takim największym minusem jego rządów jest brak programu. Czegoś, co mogłoby ponieść wyborców, ale także działaczy partii. Hasła, które były rzucane, zmieniane także wielokrotnie począwszy od obietnic E. Kopacz poprzez obietnicę likwidacji CBA, IPN, a skończywszy na deklaracjach pani Kidawy-Błońskiej, które też najpewniej pozostaną tylko pustymi sloganami, to można określić jednym słowem:chaos. Nie wiem na ile wynikało to z braku wyczucia u Schetyny co może Polakom zaproponować, a co wynikało z jego braku logicznego myślenia. Ale z całą pewnością nie były to propozycje przemyślane. Ogólnie rzecz biorąc ten brak programu lub szybki upadek głoszonych haseł brał się z lenistwa w szeregach PO. Wielu działaczom było dobrze jak jest, tam, gdzie są, a podrywanie się na konwencjach tylko na słowa o PIS i Kaczyńskim świadczy, że nie było tam chęci na tworzenie czegokolwiek, a proste przemyślenie:sporo ludzi i tak na nas zagłosuje, a taką tendencję można podtrzymywać, jaki będzie się mówiło o Kaczyńskim. Więc, po co nam więcej. Odejście z PO D. Tuska w zasadzie pozbawiło tych działaczy chęci i kreatywności. I to wyraźnie widać.
Można powiedzieć, że po tych 4 latach i dzisiejszej deklaracji Schetyny, dla PO nie ma miejsca na polskiej scenie politycznej. Robi się taki wyraźny podział na PIS i Lewicę czyli prawicę i lewicę głównie ideologiczną. Platforma lawirując pomiędzy tymi nurtami, nie wiedząc, na co się zdecydować, sama wypchnęła siebie z obiegu. Jeśli chciała jawić się jako partia centrowa, to nie przedstawiła nic albo za mało lub wyraźnie, co by sprawiło, by przebić się na polskiej scenie. Także brak wyciągnięcia wniosków z własnych potknięć (co prezentuje też Lewica), gdy była u władzy sprawia, że istnienie takiego bytu jest bardzo krótkie. I to teraz wyraźnie widać.
Inne tematy w dziale Polityka