Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina
276
BLOG

Samo-oczo-wydłubalstwo

Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina Polityka Obserwuj notkę 2

Nieulubiony mój ornitolog cieszy się jak małpa blaszką, że dzięki kanapie, na której zasiada, zawarty zostanie polityczno-medialny sojusz, który poważnie nadwyręży stan posiadania Platformy. Kto wie, czy nie zlikwiduje go całkiem. No to chyba się szanowny europoseł przeliczy.

Zacznijmy od bliskich sercu europosła wyborów w roku 2009. Według sprawozdań finansowych, cztery największe ugrupowania zostawiły w środkach masowego przekazu 20,5 (słownie: dwadzieścia i pół) miliona złotych. To oszałamiająca kwota. Strach myśleć jakiego spustoszenia na rynku medialnym dokonałby jej brak. Oraz gdzie najbardziej – w stacjach telewizyjnych, radiowych, czy gazetach (lub czasopismach).
W wyborach kolejnych – prezydenckich – wydatki na reklamę w mediach były nieco mniejsze. Platforma, PiS, SLD i PSL (formalnie komitety kandydatów popieranych przez te partie) wydały 15,3 miliona. Dzięki bardziej szczegółowym sprawozdaniom wiemy jak podzieliła się ta kwota. Telewizja – 7,9 mln, outdoor – 4,1 mln, Internet – 2,3 mln, radio i prasa – po 0,5 mln.  Rynek mediów spod szafotu uciekł po raz przedostatni.
Wybory samorządowe i parlamentarne są oczywiście droższe:

 wybory \ medium
telewizja
radio
prasa
samorządowe 2006
32,3
2,3
10,2
parlamentarne 2007
13,7
4,5
9,2
 
Powyższe kwoty są wynikiem sumowania wydatków tylko czterech największych ugrupowań. Nie wynika to z lenistwa. Po prostu właśnie te partie generują przychody ze sprzedaży czasu i powierzchni w mediach o zasięgu ogólnopolskim. I wcale nie dostają wszystkiego, ponieważ wybory parlamentarne, a w jeszcze większym samorządowe, są czasem realnych żniw dla mediów lokalnych.
Dużym mediom ubytek w przychodach można zrekompensować w bardzo prosty sposób. Jedna, czy dwie finansowane przez UE kampanie o robieniu dzieci, jakaś akcja reklamowania się pozostających pod kontrolą państwa energetycznych czy paliwowych monopolistów i wyjdą na swoje (tak to właśnie działa). Pozostałe media, mimo że małe, to jednak opiniotwórcze w swoich środowiskach, będą musiały sobie radzić przy pomocy innych metod. Mówiąc wprost: będą się jeszcze bardziej gmatwły w lokalne polityczne zależności.
 
Pozostaje zatem życzyć powodzenia w zdobywaniu sympatii i popularności dla konkretnych nazwisk na konkretnych listach w nadchodzących wyborach. Dla ugrupowania bez struktur lokalnych to bardzo ambitne wyzwanie. Zwłaszcza po akcji odcinającej niemainstreamowe przekaziory od kasy, która jeszcze tydzień temu wydawała się być pewna. W dodatku dla nich bardzo akurat istotna.
No chyba, że mojemu nieulubionemu doktorowi niedohabilitowanemu chodzi o coś całkiem innego.

»... Jednym z Polokoktowców jest Olgierd Jedlina, redaktor pisma "Pasikonik", żyjący spokojnie w swoim poukładanym świecie z narzeczoną Ewą. Jego spokój burzy schwytanie jego przyjaciela Adasia przez agentów Kilkujadka. Adasiowi udało się samodzielnie stworzyć formułę Kingsajzu, co może przynieść Polokoktowcom trwałe bezpieczeństwo, jednak dla Adasia staje się przyczyną zguby...« (http://www.zgapa.pl/zgapedia/Kingsajz.html)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka