Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina
1019
BLOG

Tygodnik Tomaszowski: Coś drgnęło

Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina Polityka Obserwuj notkę 0

Nie tak dawno na łamach „Tygodnika Tomaszowskiego” analizowaliśmy przyczyny i skutki zlikwidowania kolejowych połączeń pasażerskich po szlakach kolejowych Roztocza i Zamojszczyzny.

 

Pociągi osobowe nie kursują tu od 1 września 2009 roku, kiedy to dzień wcześniej, 31 sierpnia 2009 roku, w Bełżcu, pożegnano ostatni pociąg osobowy z Zamościa do Wrocławia. I choć spółka PKP Intercity potwierdza, że 1 marca tego roku Zamość na powrót będzie miał połączenie kolejowe z Wrocławiem, to jednak okazuje się, że jest to kropla w morzu potrzeb.

Ponieważ błędem jest myślenie, że kolej jest nam potrzebna wyłącznie po to, byśmy to My, mieszkańcy Zamojszczyzny mogli gdzieś pojechać. Jest to oczywiście bardzo ważne, ale trzeba patrzeć również na pociągi jako środek transportu dla turystów chcących odwiedzić jakże piękny zakątek Polski, w jakim mamy przyjemność mieszkać. O tym, zarówno My, mieszkańcy, jak i nasi samorządowcy, musimy cały czas pamiętać.

 
Po wielu bataliach i walkach o powrót kolei na Zamojszczyznę kierunek „wrocławski”, zgodnie z, jak się wydaje, podtrzymywaną wolą Ministerstwa Infrastruktury, wydaje się być odzyskany. Sukces to częściowy, ponieważ na cztery powiaty i jedno miasto kolej od marca do dwóch powiatów nie wróci. W tym, niestety, do tomaszowskiego.
Choć plany były przecież inne. Wojewódzki samorząd planował przecież między innymi całoroczne połączenia Lublina z Zamościem oraz letnie (dokładniej od maja do września) z Bełżcem. Sposób, w jaki się z tych okazji wycofał, był bardzo znamienny.
„Dziennik Wschodni” doniósł 8 grudnia 2010 roku, że samorząd województwa wstrzymał się z tym ruchem z powodu zapewnień Ministerstwa Infrastruktury, że planowane są na tej trasie połączenia podległego mu przewoźnika. Tymczasem ministerstwo w odpowiedzi na pismo posła Sławomira Zawiślaka datowane na 10 grudnia 2010 roku (czyli dwa dni później!) informuje, że plany samorządu dotyczące połączeń na tej trasie były jedną z przyczyn podjęcia decyzji o nie braniu tego kierunku pod uwagę w planach na marzec. Ewidentna wpadka dwóch organizatorów przewozów w zestawieniu z mnogością pojawiających się od półtora roku obietnic daje co najmniej do myślenia. Jest jednak światełko w tunelu. Z informacji tych nie wynika, co z Bełżcem! Czyli z tym, co w powiecie tomaszowskim najbardziej nas interesuje.
 
 
 
W pierwotnych planach zakładano kursowanie dwóch par szynobusów na trasie Lublin – Bełżec w okresie od maja do września. To był bardzo rozsądny kompromis pomiędzy krótką, finansową kołdrą samorządu, a żywotnymi interesami „naszej”, wcale nie tak małej, części województwa.
W naszych roztoczańskich realiach, w codziennym ruchu lokalnym kolej nie ma, i trudno oczekiwać, by w rozsądnym czasie mogła mieć, istotne znaczenie. W wakacje - jako pewny i wygodny środek transportu dla turystów ze Zwierzyńca czy Suśca, którzy chcą wpaść do Zamościa na pół dnia i nie martwić się, czy zmieszczą się do ostatniego busa - będzie to znakomita propozycja. Jednak poza sezonem szukanie chętnych na podróżowanie na krótkich odcinkach, bez oferty o dużej częstotliwości połączeń, skończy się niepowodzeniem. W ruchu regionalnym, wobec drogowej konkurencji oraz ekonomicznych interesów przewoźników autobusowych przejmowanych przez samorządy również nie należy spodziewać się cudów.
Jest jednak jeszcze ruch dalekobieżny, czyli to, czego mieszkańcy regionu potrzebują. Z czego – jak jeszcze mogli – chętnie korzystali, co – jak jeszcze mogło – przynosiło im korzyść. Za czym cały czas tęsknią. Kolejowe połączenia dalekobieżne musiałyby być naprawdę o wiele wolniejsze od autobusowych, co w relacjach do Krakowa i w pewnym stopniu Warszawy nie miało u nas miejsca, by być korzystniejsze dla turystów, studentów, czy przy okazji odwiedzania rodziny.
Dlatego mamy prawo domagać się możliwości korzystania z takich połączeń, a władze wszystkich rodzajów i szczebli mają obowiązek czynić starania, by to umożliwić. Czynić starania, a nie szukać pretekstów do „nicnierobienia”, czy przekładania sprawy na później.
 
Ministerstwo Infrastruktury, zobowiązując się do przywrócenia jednego ze zlikwidowanych połączeń, stanęło na wysokości zadania. Można mieć żal, że dopiero po ponad roku, ponieważ gdzie szukać potrzebnych środków – o czym w poprzednim artykule było wspomniane – politycy i urzędnicy wiedzieli od dawna. Ale – jak się to mówi – lepiej późno niż wcale.
Teraz czas na samorząd wojewódzki i podlegającego mu przewoźnika. Z doniesień „Dziennika Wschodniego” potwierdzonych nieoficjalnymi informacjami u przewoźnika wynika, że Przewozy Regionalne mają przejąć część połączeń Lublina z Warszawą. W porównywalnym z naszym województwie podlaskim tego typu połączenia poprawiają sytuację finansową od ponad roku. Zatem u nas powinno zadziałać to podobnie.
To jest uwolniony potencjał, który w pierwszym rzędzie powinien być wykorzystany dla zaspokojenia potrzeb naszej części regionu. W postaci wakacyjnych, wygodnych i dobrze skomunikowanych połączeń Lublin – Bełżec. Kto wie, czy nie nawet połączonych z kursującymi szynobusami z Jarosławia do Horyńca. Z rozkładem jazdy dopasowanym pod potrzeby i preferencje turystów.
W tym drugim przypadku pociągi przejeżdżać będą przez Hrebenne, skąd tylko krok – w dodatku torami – na Ukrainę, z którą organizujemy przyszłoroczne Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Ponad rok czasu wydaje się być wystarczającym czasem na to, aby wspólnie z naszym sąsiadem doprowadzić do wykorzystania zapomnianego, kolejowego przejścia na potrzeby Euro. Możliwość zostawienia samochodu po polskiej stronie granicy i „wyskoczenia” do Lwowa koleją powinna być dla sporej grupy kibiców atrakcyjna. Natomiast dla nas, jako regionu, będzie niepowtarzalną szansą na przyciągnięcie osób, które bez takiej okazji nigdy by w te strony nie zajrzały.
 
Wsłuchując się w kolejne obietnice związane z koleją, które w najbliższym czasie niewątpliwie będą składane, warto zdawać sobie sprawę z trzech rzeczy. Wszystkie złożone po marcu nie mają praktycznie żadnych szans na realizację przed rozpoczęciem wakacji. Wszystkie nie mające szans na zrealizowanie przed wakacjami będą elementem kampanii przed planowanymi na jesień wyborami parlamentarnymi. I najważniejsze - jeżeli można zrobić coś jeszcze w tym roku, to znaczy, że można było to zrobić również w roku ubiegłym.
Wojciech Stepaniuk, OJ
foto: Anna Bańkowska - Stepaniuk

 
Artukuł ukazał się w trzecim tegorocznym numerze Tygodnika Tomaszowskiego. W jednym z najbliższych głos w sprawie zabiorą samorządowcy. 

 

»... Jednym z Polokoktowców jest Olgierd Jedlina, redaktor pisma "Pasikonik", żyjący spokojnie w swoim poukładanym świecie z narzeczoną Ewą. Jego spokój burzy schwytanie jego przyjaciela Adasia przez agentów Kilkujadka. Adasiowi udało się samodzielnie stworzyć formułę Kingsajzu, co może przynieść Polokoktowcom trwałe bezpieczeństwo, jednak dla Adasia staje się przyczyną zguby...« (http://www.zgapa.pl/zgapedia/Kingsajz.html)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka