Wczoraj Prawo i Sprawiedliwość złożyło protesty wyborcze - i od tego czasu nasze życie polityczne po prostu zwariowało. Opozycja totalna prosi, grozi i błaga, i ostrzega: to podważanie wyniku wyborów! Nie wolno tego robić! Poleje się krew! ... Ludzie, którzy już witali się z gąską - Senatem - nagle zrozumieli, że to być może były mrzonki, senne rojenia (co jest oczywiste zważywszy, że w Senacie PiS ma 48 głosów, czterech senatorów jest niezależnych, a opozycja - rozproszona, więc wynik każdego głosowania może być po myśli JarKacza. Totalniacy toczą pianę z pysków, bo ktoś sprawdzi liczenie głosów - a według totalniaków, jest to po prostu niedopuszczalne w demokracji (mimi, że protesty wyborcze były, są i będą zawsze, nie tylko w Polsce - mało tego, one SĄ oznaką demokracji ... A dziś Schetyna, jakby nigdy nic, zapowiedział złożenie WŁASNYCH protestów wyborczych - no i to też zostało przyjęte z charczącą aprobatą: bo KO ma podstawy do protestów, a PiS - nie ma. Naprawdę, oni już bełkocą niczym prawdziwe świry ...
W dodatku pan Grześ, niczym ostatni melepeta (którym przecież nie jest: może i nie jest to geniusz, ale na pewno twardo stąpający i dobrze zorientowany w rzeczywistości polityk) tłumaczy, że on wcale nie złożył protestów tam, gdzie PiS, czyli w Izbie Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, tylko - wicie rozumicie - w Sądzie Najwyższym. Na ręce samej prezes Gersdorf. Tia ... i pewnie sama prezes przeliczy ponownie te tysiące głosów:)
Czy Państwo widzą to samo, co ja? Bo ja widzę człowieka, który jest w stanie takiego stresu, takiego przerażenia, że z tego wszystkiego zwariował. Schetyna nie walczy o życie polityczne: moim zdaniem on walczy o życie. Dosłownie. I jestem w stanie to uprawdopodobnić (bo przecież nie udowodnić: tego się nie da bez postępowania prokuratorskiego).
Otóż trzeba zacząć od tego, że partia pana Grzesia (wcześniej: partia pana Donalda) to mafia. Wiemy o tym z najlepszego źródła, bo od Janusza Palikota, bardzo prominentnej osoby w Platformie Obywatelskiej, byłego przewodniczącego lobbystycznej komisji "Nieprzyjazne Państwo" i wiceprzewodniczącego Klubu Parlamentarnego PO. Otóż od momentu, gdy Palikot przyszedł do studia tvn ze świńskim ryjem i złożył ten swój ryj na stoliku Stokrotki ze słowami "dla mafii PZPN", nawet chyba najtępszy wielbiciel Tuska musiał się pozbyć wątpliwości: zwierzęce ryje daje tylko i wyłącznie mafia. Otóż pan Grzegorz, który przez 4 lata nie zdołał odzyskać władzy (czytaj: setek miliardów złotych), pomimo futrowania dużymi pieniędzmi, teraz wie, że przyszedł czas spłaty długów. A wiadomo, że przyjaciele przyjaciół to nie są jacyś figlarze czy dobrzy samarytanie: nie ma forsy, nie ma przebacz. I nawet największe ilości krwi i spermy na twarzy panu Grzesiowi nie pomogą, jeśli on nie pomoże przyjaciołom przyjaciół.
Stąd ten jazgot, to wariactwo i skrajnie głupie ruchy, który panu Grzesiowi wytknął nawet nierofmalny rzecznik totalnych, Lis Tomasz: bo przecież Schetyna powinien składać protesty w sprawie Sejmu, gdzie przegrał, a nie Senatu, gdzie - w błędnym przekonaniu totalnych - opozycja ma przewagę ....
Inne tematy w dziale Polityka