Właściwie to nie chciałam o tym pisać. Lubię gotowanie i wszystko, co się z tą czynnością wiąże, ale strona zdrowotna interesuje mnie znacznie mniej. Zresztą - niech się tym martwią dietetycy! W dodatku modny ostatnio weganizm budzi we mnie odruch protestu: jak wszystko, co jest narzucone z góry, w dodatku siłowo i bełkotliwie. Jeśli jednak mogę gotować jednocześnie smacznie i zdrowo, to przeboleję fakt, że robię tym prezent weganom :)
... a właściwie to ja dostałam prezent. Od znajomej, która była na wycieczce w Peru. Między wierszami wspominałam o jakiejś ładniej indiańskiej pamiątce - kocu czy poncho, może jakimś garnku?.. - ale chyba aluzje nie zostały właściwie odczytane, bo dostałam ... mąkę. Neitas na razie jest niedostępny nie tylko w Polsce, ale w ogóle w Europie, a w ogóle to jest to efekt zmielenia ziaren dość rzadkiej rośliny, żyjącej wyłącznie na wysokości co najmniej 4000 metrów, więc rzecz jest droga nawet w Ameryce Południowej (ręczny zbiór, młócka i mielenie, nie wspominając już o trudach i niebezpieczeństwach zbieractwa tak wysoko w dzikich Andach!). Podobno władze Peru przymierzają się do wpisania neitasu na listę superfoods, co, oczywiście, jeszcze bardziej wywinduje w górę cenę tej niezwykłej "mąki". Czemu w nawiasie? Bo to wcale nie jest mąka (coś jak "mąka" migdałowa): jest pozbawiona glutenu i - praktycznie - węglowodanów (śladowe ilości, tyle, co nic). Właściwości zdrowotne tego proszku są ponoć wręcz niezwykłe: obniża ciśnienie, poziom cholesterolu i cukru, na cerę działa niczym balsam odmładzający, redukuje stres i w ogóle. Jest bardzo niskokaloryczny: w 100 gramach zawiera ich zaledwie 14. No cudowna roślina!
Mnie jednak bardziej, co oczywiste, interesuje kulinarne zastosowanie neitasu. Okazuje się, że neutralny smak tej dziwnej mąki pasuje zarówno do potraw słodkich, jak i wytrawnych (pod tym względem przypomina tofu). Dzięki neitasowi można do potraw nie dodawać jajek, ponieważ ma on działanie podobne do nich: wiąże składniki, a potrawy z nim poddane pieczeniu - rosną. Neitas dodany do ciast powoduje, że można dodać znacznie mniej cukru (efekt znany ze stewii, bo też te rośliny są blisko spokrewnione), a dodane do potraw słonych oddają im piąty smak, czyli umami (roślinny pierwowzór glutaminianu sodu - poprawia smak, ale nie szkodzi zdrowiu).
Razem z neitasem dostałam zeszyt ze starymi peruwiańskimi przepisami (przetłumaczonymi na angielski - nie znam peruwiańskiego :), więc od razu mogłam wykorzystać mąkę w praktyce. Dzięki temu mogę neitas polecić do ciasta drożdżowego, jako czynnik wiążący przy robieniu burgerów sojowych (znajomi twierdzą, że przypominały baranie, ale były o wiele smaczniejsze!) i do robienia czysto roślinnych naleśników: wyłącznie neitas, woda i szczypta soli. Nic więcej, a smak ...
Jeśli wybierają się Państwo na wakacje do Peru, to jako pamiątkę z podróży z czystym sumieniem polecam neitas!
Inne tematy w dziale Rozmaitości