Pewnie, że "za Gierka" życie było dużo spokojniejsze, co przekładało się też na powolne gotowanie. Trzeba jednak przyznać, że już wówczas pojawiały się pierwsze symptomy pogoni za "zgniłym zachodem", a jednym z nich były pierwsze, nieśmiałe, próby karmienia Polaków SZYBKO.
Jeszcze w latach siedemdziesiątych, i to w Ostrołęce, jadłam pierwszą w życiu (a być może i pierwszą w naszym kraju) pizzę. Nie pamiętam, gdzie to było, ale nawet mi smakowało: a dzieckiem byłam bardzo wybrednym. Na pewno była to pizza bez porównania lepsza od tej, której dekadę później, na początku sławetnej "transformacji ustrojowej", skosztowałam w stolicy Polski, w Alejach Jerozolimskich tuż koło Ronda de Gaulle'a: to było prawdziwe paskudztwo. Gruby drożdżowy placek z warstwą pieczarek i grubym kożuchem czegoś podobnego do żółtego sera, zwieńczone na górze paskudnym ketchupem. Obrzydlistwo, ale ludzie to jedli i nawet stali w kolejce ... W przeciwieństwie do tego przybytku z ogromnym rozrzewnieniem wspominam prawdziwą włoską pizzę na cienkim cieście, z dobrą szynką i ananasem, którą mniej więcej 5-6 lat wcześniej zamawialiśmy na Powiślu, z dostawą do biura (szef płacił naprawdę dobrze).
We wspomnianej wyżej Ostrołęce, w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, jadało się też hot dogi (a raczej, jak było napisane na stoisku, hod-dogi). Bułki i warzyw nie pamiętam, natomiast parówka, a raczej serdelek, to było coś naprawdę fantastycznego. Z pewnością 100 g produktu zostało zrobione ze 150% szynki. Do dziś się ślinię na wspomnienie tego smakowitego wyrobu wędliniarskiego ...
Przypuszczam, że studenci Uniwersytetu Warszawskiego pamiętają doskonale tosty sprzedawane z budki usytuowanej tuż przy bramie. Po hawajsku, podobnie jak pizza z Powiśla, czyli: ser żółty, szynka i ananas, a w wersji wege - tylko z serem i ananasem. Py-cho-ta! I nie dość, że smaczne, to jeszcze zdrowe i naprawdę niedrogie - kto to pamięta, ręka w górę!
No, ale to już przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, a kilka lat wcześniej można było sobie kupić, w drodze umowy kupna-sprzedaży, zapiekankę z pieczarkami. Długą na prawie pół metra bułkę krojono wzdłuż na pół, a na wierzchu układano plastry usmażonych wcześniej pieczarek i sera, zapiekano to pod grilem i polewano ketchupem. Mamusiu kochana, jakież to było DOBRE! Ciepła, krucha buła i pieczarkowo-serowo-ketchupowy wierzch, a to wszystko za takie pieniądze, że nawet chyba i bezrobotny mógł sobie na to szaleństwo pozwolić!...
No a specyficzne hot-dogi, które można było zajadać w Warszawie w roku 1989 i 1990? Bułka przecięta, ale nie do końca, wzdłuż, a w środku parówka (nie aż tak znakomita, jak jeszcze kilka lat temu, ale jednak nadal mocno akceptowalna) i prawdziwa orgia dodatków: począwszy od kapusty kiszonej poprzez również kiszone ogórki, plastry pomidorów, cienko krojoną cebulę, czasem jeszcze coś z pikli ... Sosów tam nie było żadnych - ani majonezu, ani 1000 Wysp, ani tatarskiego, ani - no mówię przecież, że żadnych, prawda? ... Zero tłuszczów, a jednak kanapka aż kapała soczystością, i to ze zdrowych warzyw, a nie jakichś dziwnych omast ...
Nie wiem, co mnie naszło - przecież od pewnego czasu w Polsce panuje moda na zdrowy fast-food: hamburgery z najlepszego mięsa, a nawet - z warzyw, pizza z najlepszych składników, sprowadzanych specjalnie z Włoch, i co tam jeszcze - a ja wybrzydzam i natrząsam się z tego trendu? Tęsknię za PRyLem, a choćby nawet i za wczesnymi latami dziewięćdziesiątymi?!!
No - jakoś tak. Wtedy wszystko zapowiadało się dobrze. Normalnie. Dobra restauracja potrzebuje wielu miesięcy na zbudowanie i rozruch, ale budka z hot-dogami to kwestia - WÓWCZAS - dni. Brało się to, co w tradycji kulinarnej Polski najlepsze, i wpychało się w zachodnie wzorce. Efekty bywały naprawdę spektakularne. Mimo, że w zgrzebnym PRL czy w początkach dzikiego kapitalizmu.No i nie było jeszcze podatku dochodowego.
Proszę pomyśleć: czy istnieje ktoś, kto nie chciałby dziś kupić tosta po hawajsku za 2 zł? Albo hot-doga z wszystkimi dodatkami ze zeta 3? Porcji świetnej pizzy za 1,50? ...
I komu to, tak na dobrą sprawę, przeszkadzało? Bo na pewno nie mnie!
Inne tematy w dziale Rozmaitości