Mężczyzna to ma dobrze: raz na kwartał zaszlachtuje jałówkę czy wieprzka, skrzyknie kilku kolegów (żonę wcześniej starannie wydając na pastwę jakiegoś odległego SPA), wyjmie z piwniczki skrzynkę wina, a z lodówki numer 3 - whisky zmrożone do odpowiedniej temperatury, i już zaczyna się MĘSKIE GOTOWANIE. Tłumacząc na polski - jak już pod ten alkohol zjedzą wszystkie zapasy poczynione przez zapobiegliwą małżonkę, a sushi z najbliższej suszarni pod wpływem serum prawdy straci całą atrakcyjność, panowie - przy pomocy encyklopedii, internetu i licznych telefonów do znajomego Buczera - wykroją ze świni przednią racicę, zrobią z niej wywar na gulasz węgierski, a potem wrzucą to na fejsa, insta, własny blog, blog przyjaciółki ... wróć, przyjaciela ... i na kuchenkę mikrofalową.
Kobieta ma pod górkę.
Po pierwsze - jedzie do tego SPA ze ściśniętym sercem: bo przecież wiadomo, co w tym czasie zrobi mąż. Remont - po swojemu. No bo ślady po męskim gotowaniu daje się spacyfikować wyłącznie duuuuużym remontem. A to kosztuje: i pieniądze, i nerwy. Bo, oczywiście, żaden jeszcze remont nie skończył się w zapowiedzianym czasie, więc biedna kobieta wie doskonale, że po powrocie czeka ją upojna koegzystencja z ekipą remontową. Czyli: totalny bałagan, smród chemikaliów, brak dostępu do szafy, ograniczony dostęp do łazienki ....
A kobieta w tym bałaganie będzie musiała zrobić dla PRAWDZIWEGO MĘŻCZYZNY posiłek do pracy (bo mężczyzna gotuje po męsku, czyli raz na kwartał, a głupie sprawy codziennych śniadań, obiadów i kolacji zostawia na silnych barkach swej squaw. Jako niemęskie.
No i biedna białogłowa musi w tym pandemonium zapakować mężowi do pracy zdrowy i smaczny posiłek. No - pół biedy, jeśli niewiasta, po ... sięciu latach pożycia małżeńskiego, zdołała wreszcie wyperswadować panu i władcy kanapki (które on uwielbia, aczkolwiek w pewnym wieku pyta niczym zdradzony Indianin: dlaczego TY masz normalny cholesterol, a ja podwyższony? ... No i tu kobieta powinna wrzasnąć: bo ja całe życie jadłam sałatki, surówki i warzywa, a ty ich nie lubisz! ... Ale, jak znam te niemoty kobiety, to po prostu powiedzą, że od jutra mąż będzie do pracy zabierać sałatkę. Na przykład - z pomidora, cykorii, rzodkiewki, sałaty, gotowanej fasoli szparagowej (zimą ze słoika - to takie słoikowe babskie gotowanie), groszku, fasoli ... możliwości są setki. Do tego, oczywiście, oliwa, a takie dodatki, jak sól, pieprz czy cytryna to mąż dostaje oddzielnie .
No i po miesiącu - dwóch mąż tryumfalnie oznajmia, że cholesterol mu wrócił do normy. Bo zdrowo się odżywia (no pewnie - męskie gotowanie to samo zdrowie!) ...
O babskim gotowaniu w aspekcie dzieci napiszę innym razem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości