Partia Wiktora Orbana właśnie po raz trzeci zwyciężyła w wyborach i - najprawdopodobniej - tym razem będzie mieć większość konstytucyjną. Partia Jarosława Kaczyńskiego zanotowała serię złych sondaży - mniej lub bardziej wiarygodnych, ale pokazujących, że PiS traci poparcie, a już o większości konstytucyjnej można przestać marzyć.
A ponieważ PiS jest tą partią, którą od wielu lat popieram i która przez czarne lata 2007-2015 była dla mnie wręcz światełkiem w tunelu, martwi mnie to niezmiernie. Martwi, ale i trochę wkurza, ponieważ Kaczyński konsekwentnie, począwszy od namaszczenia Andrzeja Dudy, nie słucha moich dobry rad.
Wiktor Orban po raz trzeci zwyciężył z miażdżącą przewagą, ponieważ spełnił konsekwentnie wszystkie obietnice wyborcze - na przykład uwolnił"frankowiczów" od ciężaru toksycznych kredytów, co - identycznie jak w Polsce - miało spowodować upadek sektora finansów, a - przeciwnie - wzmocniło całą gospodarkę. A przecież Węgrzy, nie ukrywajmy, mieli sytuację ekonomiczną jeszcze gorszą, niż Polska: w momencie przejmowania władzy Węgry były na skraju bankructwa. Mądre i bardzo odważne reformy Orbana sytuację zmieniły tak, że węgierska gospodarka obecnie rozwija się bardzo dobrze.
A biedny Orban przecież przecierał szlaki ... Z tym, że ON nie dał się zastraszyć lobbystom bankowym: doskonale wiedział, że musi przeciwnika OSŁABIĆ. Teraz konsumuje owoce swojego niesłychanie odważnego postępowania przez ostatnie lata.
Jarosław Kaczyński, niestety, do pięt nie dorasta Orbanowi. Po pierwsze - dał się omotać lobbystom bankowym, dzięki czemu rodziny 700 tys. frankowiczów na PiS nie zagłosuje, za to sektor bankowy jest mocny jak nigdy i może finansować pucze przeciwko PiS. Po drugie - PiS już nawet nie klęknął, tylko padł na twarz przed Izraelem i w tej pozycji liże buty Żydom: tego Polacy JarKaczowi nie wybaczą. Po trzecie - wywalenie z rządu na zbity pysk twardej premier Szydło i najtwardszych ministrów spowodowało, że najbardziej betonowi wyborcy (vide: ja) odwrócili się od PiS, który obecnie jest po prostu PO-bis.
PiS obiecało podniesienie kwoty wolnej od podatku, czego nie zrobiło: mamy za to likwidację niesłychanie dochodowej gałęzi gospodarki, jaką jest przemysł futrzarski, co jest wynikiem prężnego lobbingu firm zagranicznych. Miała być repolonizacja mediów, nowa ustawa abonamentowa, ukrócenie wszechwładzy żurnalistów - w zamian mamy finansowanie "wyborczej" przez państwo i nadaktywność Sorosa w fundacjach przeróżnego sortu. Miała być "Cela plus" - jest bezkarność dla umoczonego senatora PiS.
Itd, itp. O roli DudaWSI z litości nie wspomnę!!
Dziś czytam, że PiS znów - niczym urodzeni kłamcy - wracają do pomysłu opłaty paliwowej, która kilka miesięcy temu spotkała się ze zmasowanym protestem wyborców PiS ...
A Kaczyński, który oficjalnie pogardza PR-em, robi cuda-wianki, żeby PRZYKRYĆ AFERĘ Z PREMIAMI DLA MINISTRÓW ...
To oznacza, że JarKacz zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością i słynny nos polityczny: bo ludzie mają tę sprawę w głębokim poważaniu. Mało - poza kilkoma przypadkami - ludzie uważają, że nagrody ministrom się należały. Jeśli więc JarKacz większą wagę przywiązuje do nagród niż do upiornego serialu pt. "rekonstrukcja rządu, sezon 2", to znaczy, że powinien natychmiast wyprowadzić sztandar PiS.
Budapesztu w Warszawie nie będzie.
Inne tematy w dziale Polityka