Od pewnego czasu opozycja totalitarna i media głównego nurtu nie ustają w powoływaniu się na zasadę trójpodziału władz, a przedstawiciele PiS łykają wszystkie głównościekowe argumenty, jakby wierzyli totalniakom. Dziś, gdy Kolenda-Zaleska, wybałuszywszy oczy, też zaintonowała pieśń o niezależności sądownictwa – zwyczajnie nie wytrzymałam.
Słuchajcie, totalniacy, i wy, PiS-owcy!
Faktycznie – nie da się ukryć, że Monteskiusz istotnie napisał, że warunkiem sprawiedliwych rządów są niezależne od władzy państwowej sądy.. Niezależni od władzy – ale ZALEŻNE OD LUDU! - i dlatego sędziowie powinni być wybierani, w drodze głosowania, przez lud, NA OKREŚLONĄ KADENCJĘ!
Albowiem Monteskiusz za podstawę dobrego państwa uważał kadencyjność i możliwość odwołania urzędnika – W TYM RÓWNIEŻ SĘDZIEGO – ze stanowiska!!
Jak widać, Monteskiusz był bliski idei wybierania sędziów przez parlament, a nawet – prezydenta, jako organów wybieralnych: natomiast NIGDY, PRZENIGDY, nie zgodziłby się on na to, aby sędziowie wybierali sędziów, w dodatku – bez możliwości odwołania przez lud – to jest sprzeczne z „Duchem praw” w sposób fundamentalny.
A jeśli już mowa o trójpodziale władzy, to zasada ta jest złamana już w samej Konstytucji RP. Trzeba bowiem podkreślić, że jednym z podstawowych warunków tworzenia prawa (czyli: funkcjonowania państwa) jest rozdzielność również władzy ustawodawczej od wykonawczej, a co jest kompletnie przemilczane w polskiej debacie. Monteskiusz kategorycznie się domagał, aby inna władza uchwalała prawo, a inna ją wykonywała, zaś w Polsce Rada Ministrów – organ wykonawczy jak diabli – ma inicjatywę ustawodawczą … Mało tego: ćwierćinteligenci domagają się tego, żeby WIĘCEJ prawa było przygotowywanego przez organ wykonawczy … Ot – logika wykształceńca:)
A jak już dodam, na sam koniec, że konsekwencją ścisłego zastosowania się do monteskiuszowskiego trójpodziału władzy może być rezygnacja z ich ukochanej demokracji, to mi pewnie nie uwierzą...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo