Jak wiadomo, ponad dwa lata temu Andrzej Duda w kampanii prezydenckiej złożył solenną i uroczystą obietnicę, że w razie wygranej doprowadzi do przewalutowania kredytów hipotecznych deminowanych i indeksowanych do walut obcych i NATYCHMIAST po objęciu urzędu złoży projekt odpowiedniej ustaw. Ponieważ takich kredytów jest w Polsce ponad 700000 tysięcy, łatwo zrozumieć, czemu Andrzej Duda wybory wygrał: wraz z rodzinami jest to spora liczba Niestety, prezydent z obietnicy się wycofał, w zamian (rok później, niż obiecał), składając w Sejmie (dokładna data: 2 sierpnia 2016 r.) projekt ustawy o zasadach zwrotu niektórych należności wynikających z umów kredytu i pożyczki (druk nr 811 – można przeczytać projekt z uzasadnieniem i prześledzić przebieg procesu sejmowego. A raczej – brak tego procesu, ponieważ widzimy tam tylko 5 września 2016 projekt skierowano do pierwszego czytania, a 30 października 2016 r. – projekt został zesłany do Komisji Finansów Publicznych). Oznacza to, że po prawie dwóch latach od czasu wygranej wyborczej Andrzeja Dudy i półtora roku po wygranej PiS tzw. frankowicze nadal są olewani ciepłym moczem.
Co prawda, od jakiegoś czasu wiemy już, dlaczego tak się dzieje: otóż PiS uznał, że frankowicze to nie jest jego target wyborczy i dlatego można złamać wyborczą obietnicę. Skąd im się to wzięło, to też się domyślam – uznano, że wyborcy PiS są zbyt inteligentni, żeby brać kredyty we frankach – no, cyrk po prostu!
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że ustawa o zwrocie sprejów miała być tym ochłapem, który pocieszy zawiedzonych frankowiczów i uchroni ich przed zmianą preferencji wyborczych, a sama idea przedstawiana była w ten sposób, że oto dzielny prezydent przyczynia się do tego, aby banki zwróciły swoim klientom to, co zostało przez nie pobrane NIENALEŻNIE. A skoro banki pobrały pieniądze nienależnie, to należą się one klientom – to chyba jasne i oczywiste, zwłaszcza w świetle logiki prezydenckiego projektu? …
Ciekawe zatem bardzo, czemu te niesłusznie przez bank pobrane pieniądze ciągle jeszcze nie wróciły do swoich właścieli. Czemu w sytuacji, gdy ciężko poszkodowanym przez ekonomię ludziom, którzy borykają się z potwornymi problemami finansowymi, Komisja Finansów Publicznych każe czekać PONAD PÓŁ ROKU? … Już nawet nie chce mi się wspominać, że projekt przewiduje ograniczenie zwrotu zagrabionego przez banki szmalu do kwoty 350 000 zł, co jest wręcz szokujące: najwyraźniej w świecie pan prezydent uważa, że im ktoś więcej ukradł, tym większa należy mu się ochrona od państwa, co jest logiką - excuse la motte - po prostu nokautującą!
Oczywistym jest, że każdy miesiąc zwłoki w uchwaleniu tej ustawy (polegającej, przypominam, na zwrocie przez banki NIENALEŻNIE pobranych pieniędzy – czyli, de facto, ukradzionych), to strata dla „frankowiczów”, ale CZYSTY ZYSK DLA BANKÓW.
I tu musi – po prostu musi – pojawić się pytanie: czy sprawą przedłużania zwrotu ukradzionych pieniędzy jest jakoś monitorowana np. przez Centralne Biuro Antykorupcyjne? … Pytanie jest jak najbardziej zasadne, ponieważ koszt zwrotu nienależnie pobranych sprejów obliczany jest różnie – od kilku do nawet kilkunastu miliardów złotych. Kwota, która robi wrażenie, prawda? … A ponieważ już od kilkudziesięciu lat wiadomo, ile w Polsce kosztuje „kupienie” ustawy, to chyba warto, aby odpowiednie instytucje sprawę zbadały. No bo to chyba oczywiste, że bankom opłaci się zrzucić na te kilka głupich milionów, żeby zaoszczędzić miliardy …
Mówiąc szczerze i wprost: nie ma chyba innego wytłumaczenia faktu, że tak ważna społecznie i kosztowna dla banków ustawa utkwiła w Komisji Finansów Publicznych na PONAD PÓŁ ROKU!
No więc oczekuję, że Centralne Biuro Antykorupcyjne sprawę zbada dokładnie i bezstronnie (i szybko), bo przecież chyba w państwie, w którym obowiązuje prawo i sprawiedliwość, egzekwowanie zwrotu nienależnie przez kogoś pobranych pieniędzy to rzecz podstawowa!
http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/PrzebiegProc.xsp?id=6835F74B0919A608C1258025003AC505
Inne tematy w dziale Gospodarka