Nie wiem, czy można mnie nazwać PiS-ówką: co prawda od lat konsekwentnie głosuję na tę partię, ale to po części też i dlatego, że za najważniejsze uważałam odsunięcie od władzy ekipę PO-PSL, która szkodziła Polsce będąc u władzy i szkodzi nadal. Mam jednak sporo zastrzeżeń w stosunku do PiS i odkąd MOJA partia przejęła władzę, czuję się nie tylko uprawniona, ale i zobowiązana, do patrzenia jej na ręce. Z całą pewnością nie jestem PiS-owskim lemingiem, który nie dopuszcza do najmniejszej nawet krytyki ukochanej partii, oddając jej zresztą w ten sposób (podobnie jak Polsce) niedźwiedzią przysługę. Jednego jednak nie jestem w stanie zrozumieć: zarzutu o to,, że inna osoba jest premierem, a inna - szefem partii. I że szef partii może premierowi wydawać polecenia. I że za te polecenia odpowie premier, a nie ten, kto rzekomo decyzję podjął.
To jest logika nie tyle nawet debilna, ile - wręcz obłąkana.
Niektórzy władcy (historyczni i współcześni) radzili się żon, metres albo błaznów. Robili to mniej albo bardziej skrycie. Niektórym władcom doradzał golibroda, inni woleli zasięgać rady najstarszych starowinków. O pewnym prezydencie USA mawiało się, że podejmuje decyzje pod wpływem szamanów. Inni prezydenci zasięgali rady wróżek (a nawet nie tylko prezydenci, bo nasza "alejaja" farbowana blandyna też chadzała chętnie do wróżki A jakie mądre rzeczy jej ona opowiedziała - pamiętacie? ...).
Ponoć Margaret Thatcher chętnie szła za poradą swego męża, a premier Szydło konsultuje, zapewne, niektóre swoje posunięcia z premierem Jarosławem Kaczyńskim.
No i co?
Zazdrościcie JarKaczowi czy współczujecie Szydło? ...
Jeśli chodzi o zawiść - tak, macie prawo. Potrafił się facet ustawić. I naprawdę ta zawiść wam mózgi zalewa aż tak, że nie jesteście w stanie zrozumieć podstawowej kwestii: w razie czego to właśnie premier Szydło będzie odpowiedzialna, więc ofiara wam nie ucieknie ...
Ale, oczywiście, o tym możecie tylko pomarzyć, zawistniki :)
Inne tematy w dziale Polityka