Tomasz Kalita, były rzecznik Sojuszu Lewicy Demokratycznej, zmaga się ze złośliwym nowotworem mózgu. Osobista tragedia dokonała tego, czego wcześniej nikt się po SLD nie spodziewał: otóż SLD ma wnieść do Sejmu "Lex Kalita", zezwalający na dostęp do medycznej marihuany chorym. Choremu Kalicie, a wraz z nim - całej partii, nie podoba się obowiązujący w Polsce stan prawny: "Dla mnie to jest dyskusja o prawie do wyboru metody leczenia".
Partii pana Kality nie cierpię, ale jemy samemu życzę szybkiego i całkowitego wyzdrowienia. Jako człowiekowi, nie politykowi. Natomiast Kalicie-politykowi (oraz innym socjalistom-zamordystom) nie sposób nie wygarnąć w tej sytuacji prawdy: sam Pan jest sobie winien. Pan - i Pańska partia, Bo to właśnie wy od ponad ćwierćwiecza zadekretowaliści w Polsce taką sytuację, że ZAWSZE jest jakaś dyskusja o metodzie leczenia. Bo to państwo łakawie zezwala lub nie na pewne procedury, dotuje lub nie pewne zabiegi, dotuje lub nie jakieś leki. ZAWSZE z wykluczeniem innych. I do póki Pana to nie zabolało, to Panu nie przeszkadzało!
Mała tego - to Pańska partia decyduje o tym, kto ma umrzeć z rąk bandyty (bo zezwolenia na broń udziela waaaadza), ile osób zdoła się utrzymać z emerytury, ile osób w Polsce umrze w kolejce do onkologa. Poprzez złodziejski przymus emerytalny i zdrowotny decyduje, że komuś zabraknie i na emeryturę, i na leczenie.
I to was jakoś nie boli. Boli was dopiero to, co w was uderza bezpośrednio ...
Powtarzam: życzę Panu szybkiego powrotu do zdrowia - natomiast jeśli chodzi o legalizację leczniczej marihuany, to może jednak najlepiej (na dłuższą metę) byłoby się wstrzymać z uchwaleniem tej ustawy.
Może by wreszcie do tych zakutych łbów zamordystów coś wreszcie zaczęło docierać!
Inne tematy w dziale Polityka