Notka nietypowa, ale może komuś pomoże w wyborze miejsca na obiad w Karpaczu? A może ktoś wpisze swoje typy?
1. Smażalnia ryb "U rybaka" w Sosnówce - co jest mylące, ponieważ jest to przysłowiowe "szczere pole". Naczynia plastikowe, ale nie za to kocham to miejsce. Jadamy tam co najmniej od dziesięciu lat - zawsze, gdy jesteśmy w okolicy. Wnętrze drewniane, przeszklone, ławy z siedziskami dość wygodne. Kominek, w którym ZAWSZE pali się ogień (a właściwie taka koza), jako dodatki frytki i surówka z kapusty. Za to ryby ... Ja chyba nigdy nie wyszłam poza halibuta, ale osoby towarzyszące halibucią rutynę przełamują czasem pstrągiem. Ostatnio właściciel z dużym trudem przyjął do wiadomości, że mąż i syn zamawiają - jeden dwa pstrągi, drugi dwa halibuty. Co prawda, od rana nic nie jedli, a był już wieczór ... Są inne smażalnie wokół Karpacza, ale żadna - absolutnie żadna - nie dorównuje "Rybakowi". Podczas każdego pobytu jemy tam co najmniej dwa-trzy razy, i zawsze wychodzimy szczęśliwi ;-)
2. "Bachus". W "Bachusie" również jadamy od lat, i jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy. Ceny, jak na Karpacz, są bardzo niskie - np. kotlet "Szwajcar" (z żółtym serem w środku) kosztuje 18 zł. Tyle samo placek ziemniaczany. Za 24 zł można wziąć zestaw - np. filiżanka zupy pomidorowej (siostrzenica zapewnia, że lepsza, niż u jej babci) z makaronem, do tego kotlet z kurczaka, frytki i surówka. Tyle samo kosztuje zestaw rosół+makrela. Wczoraj jakaś rodzina maudziła, że nie ma klusek śląskich. No nie ma! Karta dań jest krótka- kilka zup, kilka dań drugich, zestawy. Za to jest smacznie!
3. "Jaśkowa Izba Nocą". PORAŻKA! Jaśkową Izbę testujemy od kilku lat - od momentu powstania. Ta karczma (ładna, duża, redwniana), miała swoje wzniosłe chwile! Przez jakieś dwa-trzy lata była chyba najbardziej obleganą knajpą w Karpaczu. Dania były smaczne, "podchodzące" ni to pod kuchnię domową, ni to pod pseudogóralskość, ale w sumie - mieszanka dobra. Rok temu jakość obsługi i jedzenia wydatnie się pogorszyła, a w tym roku ledwo namówiłam męża na wizytę, bo miał złe wspomnienia. I to on miał rację! Karczma kompletnie wyludniona, kelnerka, która nie powinna mieć kontaktu z ludźmi, zero ognia na kominku ... "Jaśkowa micha" męża z daleka wyglądała na nieświeżą, moja kaszanka z cebulą jakoś nawet dawała się zjeść (chociaż cebula smażona ewidentnie jeszcze przed feriami), ale zasmażana kapusta, którą zamówiłam i ja, i syn (on do kotlera schabowego, grubości kartki papieru, i o takim smaku podobno) to było coś nieprawdopodobnego! Recykling, jakiemu poddano zasmażaną kapustę wymieszaną z resztkami bigosu, musiał być bardzo długi i intensywny ... Ceny - o jedną trzecią wyższe niż w Bachusie. NIGDY WIĘCEJ!
4. "Astoria". Miłe zaskoczenie z ubiegłego roku, kiedy to okazało się, że można tam zjeść i pizzę, i placek po węgiersku, i kotel cygański (mąż uznał go za wybitny, a on rzadko chwali!). Ja tam chodzę na tatar: kupka mięsa z żółtkiem pośrodku, ładnie ukształtowana, a wokół kupki pięknie, drobno pokrojonej cebuli białej i czerwonej, ogórka kiszonego i grzybka marynowanego. Sposób podania zależy od zmiany kucharzy - jednen układa posiekane warzywa na talerzu, drugi podaje każdy rodzaj odzielnie w kubeczku z cebuli ;-) Wszystko, jak Pan Bóg przykazał! Miesza się to samemu w odpowiednich proporcjach, wedle woli, i je widelcem przegryzając chlebem lub kładąc mięso na chleb posmarowany masłem - pełna dowolność! Do tego herbata (a wrzątek podatny w czajniczku, więc można dolewać), i pełnia szczęścia! Tatar kosztuje 24 zł, a dania obiadowe w przeciętnej cenie 25-35 zł. Obsługa jest świetna, ale nowy kelner taki sobie ;-( ale może jeszcze się wyrobi.
5. Restauracja żydowska "Odessa". Ciekawa rzecz - do tej pory nie mamy pewności, co gorsze - "Jaśkowa Izba" czy "Odessa". Wnętrze ładne, za to jedzenie - niejadalne. Wszystko odgrzewane (żeby to raz, podejrzewam!), źle doprawione, ohydne! Jedna z najgorszych restauracji w mojej karierze.
6. "Karat II". Dolny Karpacz, przy głównej ulicy. Mały lokal, zaledwie kilka stolików. Specjalizują się w pizzach i nasza okazała się ... hm ... dziwna, ale naprawdę dobra: z kiełbasą i boczkiem. Ciasto dobre, przyprawy nienatrętne. Dzieciom się spodoba.
7. "Chata za Wsią", położona za Karpaczem, po lewej stronie, jeśli patrzymy w stronę Warszawy. Oczywiście, nie jest to żadna chata, tylko wielkie, niegustowne coś. Za to w środku pięknie i smakowito (oraz drogo). Jadłam tam najlepsze placki ziemniaczane z łososiem i śmietaną.
Inne tematy w dziale Rozmaitości