Animela Animela
109
BLOG

Zupa ogonowa i czernina, czyli "Kuchnia PRL"

Animela Animela Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Przyznaję, że mam wady. Czasami okropne. Na przykład od dzieciństwa była tzw. molem książkowym. W szkole trzymałam równy, piątkowy, poziom, bo rodzice mieli łatwe zadanie, jeśli chodziło o dyscyplinowanie moje skromnej, młodziutkiej osoby: czasowy zakaz czytania. Na starość mi to nie przeszło i niestety naprawdę jest to bardzo brzydki nałóg. Dziś na przykład trafiłam na artykuł zatytułowany "Najdziwniejsze dania z PRL-u. Samo wspomnienie wywołuje gęsią skórkę". Co moje nieszczęsne oczy tam zobaczyły? Na przykład informację o pospolitej w PRL bieda-zupie ogonowej, popularnej ponoć onymi czasy. Fakt, że zupa ogonowa jest potrawą wytworną, znaną z czasów I RP, ale również np. z Niemiec i Anglii, do autora tekstu (przezornie anonimowego) najwidoczniej nie dotarł ...

Mnie, która czasy PRL pamięta znakomicie, zaskoczyła też informacja o powszechności czerniny w czasach PRL. Owszem, była to zupa znana, ale raczej regionalnie, a nie powszechnie: nigdy nie była podawana w restauracjach, rzadko też zdarzała się w miastach - raczej ograniczała się do domów wiejskich: tych, gdzie jeszcze kultywowano tradycje kuchni przedwojennej, jak u moich rodziców.

Jajka w sosie chrzanowym czy musztardowym niektórym faktycznie źle się kojarzą, ale zapewniam uroczyście: dobrze ugotowane jajka mollet (na pół miękko) z doskonałym sosem to była poezja smaku!

O zupie nylonowej jakoś nigdy nie słyszałam, więc nie mogę o niej nic napisać.

Kotlety z mortadeli ... Pisanie, że mortadela w PRL była fatalnej jakości w stosunku do obecnej, to jest kpina z rozumu i pamięci: to samo dotyczy parówek. Jeżeli osoba, która popełniła ten kretyński artykuł, wyobraża sobie, że przemysłowo robione wędliny są lepsze pod jakimkolwiek względem od PRL-owskich, to niech przestanie zażywać to, co zażywa, i skontaktuje się z rzeczywistością.

Kuchnia PRL wcale nie stanowiła monolitu. Inaczej jadało się w restauracjach lub stołówkach pracowniczych, a zupełnie inaczej - w prywatnych domach czy choćby w takiej stołówce, jaka była w mojej podstawówce: gdzie kucharzyły matki i babcie moich koleżanek, a produkty były dostarczane (często poza protokołem) przez rodziców uczących się dzieci. I było pysznie, i naprawdę zdrowo, i różnorodnie. Zupełnie inaczej gotowało się na wsiach - mięsne, tłuste posiłki bez zbędnych warzyw - a inaczej w mieście, gdzie wszystko trzeba było kupić; przez ostatnie lata PRL na kartki.

Za pokutę, że przeczytałam ten badziew, przez godzinę powstrzymam się od buszowania po ciemnych zakątkach internetu!



Animela
O mnie Animela

Jestem człowiekiem - przynajmniej się staram.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości