Niezmiernie podziwiam PRowców prezydenta Bonżura: obserwowanie tej ekwilibrystyki politycznej to przyjemność równa oglądaniu sztuczek cyrkowych. Prezydent Trzaskowski - europejczyk, językoznawca, światowiec, sięgający po kulturę z najwyższej półki - zgodnie z ich zaleceniami w ciągu 12 godzin wykonał niezwykłe salto morale (nie ma błędu): przeobraził się w swojskiego chłopaka, brata-łatę, co to z niejednej garkuchni wygartywał i na niejednym wiejskim weselu przyłożył sztachetą. Aby w ciągu kilku godzin przeskoczyć z pociągu "Flaubert w oryginale" do "nie ma to jak disco polo" to prawdziwy majstersztyk. Spin znachorzy w szczytowej formie, ale i zawodnik - Rafał Trzaskowski - wykazuje się niespotykanie giętkim kręgosłupem.
Do niedawna śmiano się, że pewnie niedługo "boski Trzaskowski" - copy right by Róża Thun und coś tam - (mooże nawet podczas najbliższej Wielkanocy) będzie służyć jako ministrant do mszy świętej, a teraz ... no, na przykład, że w najbliższym czasie zaproponuje "Bayer Full" wspólne wykonanie słynnego przeboju "Majteczki w kropeczki" podczas konwencji wyborczej w Kaczych Dołach Mniejszych.
Ho ho ho, ho!
Inne tematy w dziale Polityka
