Pan premier jest oburzony, że na terenach powodziowych, gdzie trudno o zaopatrzenie, wzrosły ceny. Ja też jestem oburzona, ale nie niestety nie wpadłam na tyleż prosty, ile skuteczny sposób walki ze spekulantami: wprowadzenie cen regulowanych. Co premierowska głowa, to nie moja! No, to skoro jestem taką gapą i nie pomyślałam o reaktywowaniu pomysłu z czasów późnego PRL, gdy zaczęło brakować już wszystkiego, nawet papieru wiadomego użytku, to przynajmniej posunę myśl zbawienną, wprowadzoną w czyn w roku 1984 - w czasie stanu wojennego - przez wiodącą partię - PZPR: Inspekcje Robotniczo-Chłopskie.
Te twory władzy ludowej, zwane potocznie "IRCHa", składały się z przedstawicieli robotników i chłopów, co lud pracujący miało uspokoić, że to tacy sami ludzie, jak oni sami, robili naloty na miejsca handlu i sprawdzali ceny. Jeśli przyłapano kogoś na "spekulacji", czyli zawyżonych cenach, to wyjścia były dwa: "dogadać się" z irchą finansowo (przekupstwo) albo wyrazić publicznie czynny żal. (O, tak, ileż wspomnień z lat mych młodzieńczych przywołał zarówno pan premier, jak i pan Bodnar!) Problem jest tylko jeden: ircha jakoś nie obniżyła cen ... Trzeba było poczekać do roku 1989, kiedy to zaczęła się zupełnie inna bajka.
Mniemam, iż tym razem też zdołamy dotrwać do końca obecnej zarazy!
Inne tematy w dziale Polityka