Wygląda Pan na młodego człowieka, który mocno się pogubił w początkach swojej kariery, ale we mnie - kobiecie i matce - właśnie z tego powodu budzi Pan instynkt macierzyński. Pozwolę sobie więc udzielić Panu pewnej rady w związku z odszkodowaniem, jakiego chce Pan zażądać za rzekome prześladowanie. Pominę inne Pana argumenty - skupię się na jednym: twierdzi Pan, że był karany za zabieranie głosu w sprawach publicznych, co łamało wolność wypowiedzi.
Panie sędzio! Należy Pan do elitarnego "związku zawodowego", chronionego na różne sposoby, mocno uprzywilejowanego i doskonale wynagradzanego. Co prawda, dzięki działalności Pana i Pana kolegów, prestiż zawodu sędziego spadł w ostatnich latach na bodajże 27. miejsce i niedługo ekspedientka nie wyda za przedstawicieli tej profesji córki, bo będzie to mezalians, ale jednak - pecunia non olet. W tej sytuacji warto jednak się zastanawiać, zanim się zrobi ten kolejny, do końca już kompromitujący krok.
Pan, niestety, ten krok zrobił.
Panie sędzio - ja wiem, że wśród przedstawicieli Pana zawodu Konstytucja to niepopularna lektura, ale większość Polaków ostatnimi czasy się z nią zapoznała. Stąd też wiedza o tym, że istnieje art. 178 ust. 3, jest powszechna, a stanowi on: "Sędzia nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów.".
Ktoś mógłby sobie zadać pytanie, na czym ma polegać moja rada, skoro ten ostatni krok na drodze ostatecznej autokompromitacji pan sędzi już uczynił - i byłoby to pytanie ze wszech miar zasadne. Otóż tak, kompromitacja jest straszliwa i nieodwracalna, i nie chodzi tylko o Konstytucję, lecz o całokształt, ale od teraz pan sędzia może wziąć sobie do serca zasadę wyartykułowaną przez śp. p. Bartoszewskiego: "Warto być przyzwoitym".
Zacząć można w każdej chwili.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo