Kilka już razy pisałam o tym, że zadziwia mnie bierność, z jaką stare gałęzie gospodarki godzą się na wypieranie ich przez przez młode rekiny finansjery. Dlaczego branża lotnicza, samochodowa, spożywcza itd. nie jest w stanie lobbować (czytaj: korumpować) równie skutecznie, jak producenci paszy dla ludzi pod postacią "mięsa" wegańskiego, samochody elektryczne czy inne nowoczesne wynalazki? Myślałam, że może jednak sedno tkwi w mniejszych zasobach finansowych: nowe branże mają oparcie choćby w gigantach technologicznych - brałam też jednak pod uwagę, że "stary" przemysł potrzebuje trochę czasu, by się porozumieć (bo obmyślenie strategii nie jest tu problemem).
Dziś już wiem, że się dogadali i wdrożyli plan przeciwdziałania. Uruchomiono protesty rolnicze w całej Europie (a i w Nowym Świecie nie brak dowodów poparcia). To, że rolnicy, indywidualiści, którzy najczęściej nawet z sąsiadami nie mogą się dogadać, sami z siebie utworzyli "spontaniczne" protesty nie tylko w poszczególnych krajach, ale w połowie - na razie - Unii Europejskiej, można oczywiście między bajki włożyć. Inni szatani byli tam czynni.
Czy powinno nam to przeszkadzać? Absolutnie NIE! Tak jak piszę - to, że powstanie jakiś ruch oporu przeciwko "religii klimatyzmu", było nie tylko oczywiste, ale i absolutnie pewne. Jest to zjawisko bardzo potrzebne i godne wsparcia, w interesie nas wszystkich (poza jakimiś Bezosami i innymi szmaciarzami). Warto jednak zawsze mieć w tyle głowy, o co w tym wszystkim chodzi: to jest biznes przeciwko biznesowi. Stare pieniądze przeciwko nowym. Obecnie na rękę nam jest popierać stary kapitał - ale też trzeba mieć świadomość, że ONI nie robią tego z dbałości o nas, tylko o siebie.
Inne tematy w dziale Polityka