Zacznijmy od tego, że niemiecka partia CDU sfinansowała powstanie pierwszej partii Donalda Tuska, czyli Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Napisał o tym w swojej książce "Między nami liberałami" Paweł Piskorski, jeden z założycieli tej partii, a potwierdził Andrzej Olechowski "Must". Jak wiadomo, Tusk nigdy nie wytoczył Piskorskiemu procesu o oszczerstwo, więc to ostatecznie zamyka sprawę.
A kto płaci, ten wymaga.
Kooperację niemiecko-tuskową widać na każdym kroku: Mengel silną ręką wciągnęła Tuska na pokład unijnej łajby w momencie, gdy kelnerzy zapalili mu ogień pod sempiterną, a Tusk odwdzięczał się każdym słowem, każdym gestem. Potem było jeszcze niemieckie poparcie podczas głosowania nad tuskową kandydaturą - wbrew stanowisku Polski - więc, oczywiście, jak najbardziej uprawnione jest twierdzenie, że Tusk to niemiecki polityk polskiego pochodzenia.
No i cały czas jest bajecznie wynagradzany przez swych niemieckich protektorów.
Inne tematy w dziale Polityka