W zasadzie można się było tego spodziewać, ale jednak zaskoczenie było: załomotali do drzwi o 6 nad ranem z taką furią, że Rafał ledwo zdążył je otworzyć, bo już lekko trzeszczały pod naporem wypasionych karków. Wpadli w milczeniu, jakąś cyrkową sztuczką w pół sekundy wszystkich powalili na podłogę, a potem jeden z nich dziarskim krokiem podszedł od razu do szafy. Nie było najmniejszej wątpliwości, że doskonale wiedział, czego szuka: błękitny moherowy sweterek został znaleziony błyskawicznie. Policjant w brunatnym mundurze zapytał ironicznie, do kogo ten łach należy, ale oczywistym było, że wcale nie oczekuje odpowiedzi, bo patrzył wprost na dwunastoletnią Helgę. Rafał odezwał się drżącym głosem:
- Panie władzo, ja to mogę wytłumaczyć. Faktycznie sweterek przeleżał się u nas kilka dni, niezgodnie z przepisami, ale córka ani razu nie miała go jeszcze na sobie! Odkąd jej go kupiłem, była piękna słoneczna pogoda ...
Brunatny spojrzał na niego z widoczną ironią. Nawet odrobinę się uśmiechnął, co spowodowało, że Rafałowi ciarki przerażenia przebiegły wzdłuż karku.
- Naprawdę uważa nas pan za idiotów? Sklep, zgodnie z przepisami, lojalnie doniósł, że mimo upływu trzymiesięcznego okresu, jeszcze nie zwrócił im pan ubrania do utylizacji.
Rafał chyba jeszcze nigdy w życiu tak się nie pocił:
- Przysięgam, że zapomniałem o tym ciuchu! Przecież w innym wypadku odniósłbym go w ustawowym terminie! Zresztą sam pan widzi - prawie załkał żałośnie - że sweterek jak nowy, zupełnie nieruszany!
Wyglądało na to, że tą niezdarną próbą tłumaczenia się podpadł brunatnemu jeszcze bardziej:
- Niech mi pan tu nie wyjeżdża z takimi bzdurnymi oskarżeniami! Doskonale pan wie, co stanowi prawo: po upływie trzech miesięcy ubrania należy dostarczyć do punktu zakupu w celu zniszczenia. Jest pan podłym, ohydnym niszczycielem klimatu! Jak można być aż tak wrogo nastawionym do społeczeństwa: nie dość, że nie wypełnia pan podstawowych obowiązków obywatelskich, narażając społeczeństwo na emisję cząstek wełny do społeczeństwa, czym przyczynia się pan do zanieczyszczenia powietrza i pogłębienia zmian klimatycznych, to jeszcze robi to pan na oczach dziecka!
Ostatnie zdania brunatny wykrzyczał na cały głos. Rafał czekał, rozdygotany, na nieunikniony koniec tej sceny. Brunatnemu znudziła się ona widocznie, bo rozkazał krótko:
- Proszę spakować niezbędne leki i zapas jedzenia co najmniej na tydzień.
- A szczoteczka do zębów? ... - wyjęczał zrozpaczony Rafał.
- Proszę się nie martwić. Każda cela dysponuje dyżurną szczoteczkę dla osadzonych w niej więźniów.
Rafał już czekał przy drzwiach, gdy usłyszał, coś, czego zupełnie nie przewidywał:
- No chodź, dziewczynko. Państwo zapewni ci lepszą opiekę, niż ten nieodpowiedzialny osobnik.
Inne tematy w dziale Rozmaitości