Apoloniusz Tajner został właśnie przedstawiony przez Donalda Tuska jako kandydat z list KO do Sejmu. Z list KO, ale kandydat bezpartyjny. Niby drobiazg, ale jednak mną to poruszyło.
Koalicja Obywatelska, ciesząca się poparciem Młodych, Wykształconych z Wielkich Miast (nie to, co wiejski ciemnogród głosujący na PiS) zawsze na swoje listy wciągała ludzi o kiepskim wykształceniu. Apoloniusz Tajner jest dumnym absolwentem Technikum Mechanicznego, jakiś Piotr Adamowicz czy Iwona Hartwig to też tylko "średnie ogólne". W ławach poselskich z namaszczenia Donalda T. zasiadało całe grono sportowców - utytułowanych, ale niekoniecznie najwyższych lotów intelektualnych.
Uważam, że jest to plucie wyborcom w twarz. Ja wiem - kiedyś niejaki poseł Halicki (tak - ten, którego syn szukał namiarów na twarde narkotyki) wyznał, że dla Platformy Obywatelskiej Sejm to jest po prostu zaplecze dla rządu. No, ale poseł Halicki jest na tyle specyficzną osobowością (osobliwością? ...), że wykwity jego intelektu też w zasadzie powinno się pomijać milczeniem. Prawda jest taka, że podstawowym zadaniem posła jest czytanie i analizowanie projektów ustaw - przynajmniej teoretycznie tak być powinno. Nikt mi nie wmówi, że osoby całe życie zajmujące się ćwiczeniem mięśni, a nie mózgu, mają lepsze kwalifikacje od tych, które są w stanie ukończyć jakieś normalne studia wyższe (nie zaliczam do nich AWF, żeby było jasne).
Niestety, podejrzewam, że kolejny poseł po maturze zasili szeregi sejmowe po stronie KO - no, ale od kiedy we włoskim Parlamencie zasiadła Cicciolina, wszystko jest możliwe.
I na koniec uwag: nic nie mam do trenera Tajnera - to jest żal wyrzucony z powodu bezczelności Tuska i bezmyślności jego wyznawców, którzy - jestem tego pewna - poprą tę kandydaturę. Plwocinę zaś okrzykną deszczem albo wręcz jej nie zauważą: są do tego dostatecznie wytresowani.
Inne tematy w dziale Polityka