"Stop Ukrainizacji Polski" - za takie hasło został zatrzymany ksiądz - były ksiądz - Jacek Międlar. Wcześniej z przyczyny tego samego hasła duże kłopoty miała pewna nauczycielka. Część opinii publicznej uważa, że milicja słusznie robi.
A co na to prawo? Nie tylko jednak prawo, również zwykła ludzka przyzwoitość i zdrowy rozsądek?
Konstytucja RP zabrania cenzury prewencyjnej. Oczywiście jest to wynikiem tego, jak bardzo była tłumiona wolność w czasach PRL. Ludzie mieli nadzieję, że po "odzyskaniu niepodległości" uzyskali wreszcie prawa obywatelskie i będą mogli normalnie i swobodnie głosić swoje poglądy niezależnie od tego, czy one się waaaadzy podobają, czy nie - a jeżeli ktoś czuje się dotknięty jakimś grubszym słowem, to pójdzie do sądu.
Bo tak się składa, wolność słowa to jeden z filarów demokracji. W smutnych czasach PRL krążył dowcip o tym, czym się różni wolność słowa w Polsce i USA: mianowicie u nas faktycznie każdy może powiedzieć, co chce, ale tylko raz - w Stanach istnieje wolność PO wypowiedzeniu dowolnej kwestii.
Nigdy nie ma tak, że rządzący wzięli 100% głosów (no, chyba że w państwach totalitarnych - w PRL prawie wszyscy głosowali na PZPR) i zawsze jest część, która się nie zgadza z poglądami oficjalnymi. Władze dzielą się na takie, które pozwalają na krytykę własnych posunięć, i to jest demokracja, i takie, które za wyrażanie poglądów sprzecznych z własnymi szykanują - Rosja, Białoruś, a od pewnego czasu również państwa Europy zachodniej i Polska.
Komuś hasło "Stop ukrainizacji Polski" może się nie podobać, ale obywatele MAJĄ PRAWO SIĘ WYPOWIADAĆ. Gdy tego prawo jest obywatelom odbierane, to jest to sygnał, że cienka czerwona linia dzieląca państwo demokratyczne od reżimu została przekroczona.
Inne tematy w dziale Polityka
