Janusz Korwin-Mikke to od dawna nie jest postać z mojej bajki. Owszem, zaliczyłam parę lat zauroczenia intelektem i stylem tego bardziej publicysty niż polityka, ale minęło mi dawno i bezpowrotnie - a już to, jak po świńsku wypowiadał się w sprawie katastrofy smoleńskiej, budzi moje obrzydzenie. To wszystko nie zmienia faktu, że nie podobają mi się pewne, określone, wypowiedzi króla pod muszką, ale czasami trafi mu się coś, z czym nie można się nie zgodzić. Czymś takim był happening urządzony z plakatem o treści "Szczepienie czyni wolnym". stylizowanym na historyczny napis.
Korwin-Mikke wyraził wówczas prawdę. Analogia z Niemcami Hitlera jest oczywista i nieunikniona. Tam była segregacja rasowa, a u nas - sanitarna. Trzeba jednak mieć w pamięci, że nazizm zaczął się właśnie w ten sposób: walką z Żydami, którzy roznosili choroby zakaźne, głównie tyfus.
Idee mają konsekwencje. Jeśli się wprowadza segregację sanitarną, która może się skończyć tak, jak 1939 r., to trzeba się liczyć z krytyką. A w ogóle, to politycy, zwłaszcza rządzący, muszą się liczyć z bardziej bolesną krytyką, niż jest dopuszczalna dla pozostałych osób.
A pan Grupiński, jeśli domaga się karania za wypowiedzi, czyli łamania Konstytucji, też musi się liczyć z przykrym odzewem. Nie może być tak, by neofaszyści kneblowali wolnych ludzi, a potem jeszcze byli oburzeni, że ci nie są z tego zadowoleni.
A tak na koniec: podobno Trynkiewicz strasznie się oburza, gdy ktoś go nazwie bestią, i odgraża się, że będzie za to pozywać.
Inne tematy w dziale Polityka