Gdy byłam dzieckiem, przyprawiałam babcię ze strony mamy o straszliwą konfuzję: mianowicie zaraz po przyjeździe domagałam się świńskich kartofli. Dziadkowie mieszkali na wsi i mieli duże, piękne gospodarstwo rolne (duże, czy jakieś 20 ha - ogrom dla rolników, zero dla rolnych przedsiębiorców) i mieli tam WSZYSTKO: kury, kaczki, gęsi, świnie, krowy ... Dla tych świń parowało się ziemniaki - oczywiście zebrane z własnego pola. Parownik to był taki wielki kocioł, który miał coś takiego, że po naciśnięciu czegoś tam sam się przechylał, żeby ułatwić wyjmowanie tych ziemniaków - szczytowe osiągnięcie techniki i komfortu! Ziemniaki były parowane, a nie gotowane, co przewyższało nawet moje ukochane ziemniaki w mundurkach, i ten proces trwał jakoś bardzo długo. Wiele godzin. Niesamowicie mi te świńskie kartofle smakowały, a babci było wstyd, że ja się domagam takiego taniego jedzenia. No bo przecież ona przygotowała rosół z koguta i inne pyszności, a ja, jak jakaś dziewczyna parobna (owszem, dziadkowie miewali ludzi do pomocy, choć raczej dorywczo, niż na stałe) zajadam się świńskim żarciem ...
Moja mama zawsze tłumaczyła swojej matce, że nie ma w tym nic złego - po prostu ja lubię gotowane ziemniaki, zwłaszcza w mundurkach, i że naprawdę w domu jestem karmiona raczej szynką, niż kartoflami z ospą. Niby babcia to rozumiała, ale humor odzyskiwała dopiero, gdy wszyscy zasiadaliśmy do jej - bogatego - stołu.
Wiele lat później (i wiele lat wcześniej, niż dziś, bo prawie ćwierć wieku temu) moja mama sama doświadczyła wstydu, że wnuki jedzą biedajedzenie. Moi rodzice mieli piekarnię, a w niej takie pieczywo, że dziś - oczy na szypułkach. Nie to, że był tam jakiś ogromny wybór, ale, kurdę, JAKIE to były bułki i jaki chleb! Tak naprawdę chleba do wyboru były chyba trzy rodzaje, ale każdy na zakwasie. KAŻDEN JEDEN. Okrągły, najlepszy ze wszystkich, jakie jadłam na całym świecie, podłużny, w typie baltonowskiego, i z formy. Bułki pamięta takie ... od dwudziestu prawie lat takich nie widziałam. To były całe wielkie blachy bułek, okrągłych, które były zlepione bokami. Wierzch był ciemmobrązowy i błyszczący, a środek ... Panie na wysokościech, powiedzieć o tym "puch" to obelga. To była lekka, zwiewna mgiełka, dużo delikatniejsza od brioszek, wcale nie sucha, ale i nie brylasta. Jakieś Himalaje sztuki piekarniczej ...
No i okazało się, że wnuki naszych rodziców, czyli mój syn i córka siostry, a także inne dzieciaki odwiedzające nasz dom rodzinny, mają niezwykle jednomyślny stosunek do jedzenia: bułki! Babcia z dziadkiem się zawsze napracowali, naszykowali specjałów, szynki, kiełbasy i balerony domowe, zupy jarzynowe na warzywach z własnego ogródka, gotowane na rosole z własnych kur, pracowicie przecierane na idealną praskę, a dzidziusie nic, tylko bułki i czasem piętka chleba. Bez niczego, jak zawsze ze zgrozą podkreślała moja mama, która dzieciom (wszystkim - obcym również) przychyliłaby nieba: nawet bez masła ...
Pamiętam do dziś jedną z wielu scen, gdzie mój syn i siostry córka, w wieku 1 rok i 2,5 roku, natychmiast po wyjęciu ich z fotelików samochodowych, jeszcze w kurteczkach i bucikach, z rękawiczkami zwisającymi z rękawów, stoją w kuchni rodziców, każde z tą wspaniałą bułką BEZ NICZEGO, NAWET BEZ MASŁA, i wcina te niesamowite przysmaki ...
Oczywiście po latach odkryłam, że ziemniaki nigdy nie wyjdą aż tak dobre, jak te świńskie u mojej babci, bo to była kwestia tego parownika, który zapewne nigdy nie był myty żadnym ludwikiem czy fairy - po prostu był spłukiwany wodą z wiadra, więc smak się kumulował. Niemniej można spróbował odtworzyć ten smak (wiem, że jest trochę osób z mojego pokolenia, które też tęsknią za tym smakiem), gotując ziemniaki w mundurkach nie w wodzie, lecz na parze. Nie jakąś głupią godzinę, lecz co najmniej trzy-cztery.
Potem to już można BEZ NICZEGO, NAWET BEZ MASŁA, ale można też pokusić się o jakieś dodatki. Sól, cebula, szczypiorek, śmietana, jogurt, pesto, mięsne ragout, kawałki wędzonej ryby lub mlecz śledzia z oleju ...
Życzę miłego powrotu do krainy dzieciństwa - a jeśli ktoś ma inne wspomnienia, to może opisze je tu na blogu? ...
Inne tematy w dziale Rozmaitości