Maski noworoczne

Jak Sylwester, to i karnawał, a jak karnawał, to maski. Maski brzydkie, ale spełniające identyczną funkcję: zasłaniają twarz.

Czytałam kiedyś powieść s-f o o planecie, na której wszyscy ludzie noszą maski. Brak maski w miejscu publicznym to prawdziwe faux pas; złamanie odwiecznej tradycji, bodajże prawa też - no, po prostu chamstwo. Maski noszą dzieci, starcy i dorośli; mężczyźni i kobiety. Maska wyraża to, co jej nosiciel chce zademonstrować: strach, irytację, łagodny uśmiech, sardoniczny uśmieszek ...

Do niedawna w Europie walczono z zasłanianiem twarzy. Lewactwu solą w oku było zasłanianie twarzy przez muzułmanki; władzom z ciągotami totalitarnymi (w Polsce PO wprowadziło kiedyś taki obowiązek) nie podobało się zasłanianie twarzy przez tzw. kiboli. Lekarze alarmowali, żeby nie zakrywać twarzy szalikami podczas siarczystych zim, bo to się na ogół kończy chorobami (nikomu wówczas do głowy nie przyszło, że nadejdą czasy, gdy komuś do pustej czaszki wpadnie myśl nakazania noszenia masek na świeżym powietrzu podczas upałów).

Maski to śmieci. Gdybyśmy się stosowali do zaleceń, to codziennie musielibyśmy zmieniać maski kilkadziesiąt razy. Ile to jest w przeliczeniu na odpady? Podejrzewam, że przez te dwa już prawie lata "pandemii" nazbierało się tego, na całym globie, kilkadziesiąt ton. Może kilkaset? Może kilka tysięcy? ... Ale z torebkami foliowymi rządy dzielnie walczą, bo to śmieci - chłe, chłe, chłe ....

No dobrze. Sylwester, karnawał - a Państwu do czego potrzebne są maski? Ja uważam, że jedna taka w torebce nie zaszkodzi. Zawsze można przetrzeć buciki, gdy się błotem zachlapią!

Wszystkiego NORMALNEGO w Nowym Roku życzę! Niech poodchodzą w niesławie politycy i lekarze splamieni masowymi mordami na Polakach, a niech powróci stara normalność. "Pandemia" precz!