Donald Tusk udzielił wywiadu, w którym przypisał Kaczyńskiemu WSZYSTKIE swoje negatywne cechy. To, proszę Państwa, jest bardzo częste zjawisko, świetnie poznane i nosi nazwę "projekcja". Tym się zajmować nie będziemy, bo jest oczywiste, że jeśli pan Donald pisze, iż JarKacz posługuje się retoryką wojenną, sprawuje władzę autorytarnie i wyłącznie w celu czynienia zła, to pisze o sobie. Tusk zawsze się posługiwał retoryką wojenną (napisałam o tym kilka notek w salonie - kto ciekaw, niech sprawdzi), wyżynał w PO wszystkich, którzy mogli mu zagrozić i pozostawiał po sobie spustoszoną ziemię.
Mnie zafrapowało coś zupełnie innego: mianowicie ten fragment, w którym Tusk się uskarża, że "robią z niego agenta Niemiec". Otóż - nic podobnego. Nikt z byłego premiera nie robi żadnego agenta. Po prostu on tym niemieckim agentem jest, i tu też za bardzo nie ma się nad czym rozwodzić. Paweł Piskorski, bliski współpracownik pana Donalda w wielu okolicznościach życiowych, napisał w swojej wspomnieniowej książce, że Tusk założył partię za niemieckie pieniądze (ściślej - CDU; to ta sama partia, do której należy patronka Tuska, Angela Merkel), zaś Andrzej Olechowski (też bliski i prominentny niegdyś współpracownik tegoż) potwiedził, że Piskorski napisał prawdę.
Od razu trzeba też wyjaśnić, że Tusk nawet przez moment chyba nie myślał o drodze sądowej; mamy więc do czynienia, gdy sam najbardziej zainteresowany swoją milczącą postawą przyznał, że Piskorski ma rację.
A przecież wiadomo, że kto płaci, ten wymaga. Prawdziwym mocodawcą obywatela Donalda T. (tak powinno się o nim pisać; tak pisanoby w państwie poważnym) jest niemiecka partia CDU.
Panie Tusk - jeśli Pan się wstydzi bycia ... no nie wiem, jak to tam się prawidłowo nazywa - agent czy jakoś inaczej, w każdym razie kimś, kto działa w interesie Niemiec, to pozostaje przyznanie się do błędu, naprawienie szkody i niepowrócenie na drogę grzechu. Masz Pan niesamowity majątek: oddaj je Pan na biedne polskie dzieci i przestań szkodzić Polsce, a nawet - zacznij działać na jej dobro.
Inaczej trzeba się pogodzić, że ludzie określają Pana takim określeniem, które jest adekwatne do sytuacji.
Inne tematy w dziale Polityka