Wiele osób z mojego pokolenia - 50 plus - źle wspomina szpinak rodem ze szkolnej lub pracowniczej stołówki. Ja szpinak kocham, bo mama robiła go zupełnie inaczej - zamiast szybko obsmażyć na oleju z czosnkiem i gałką muszkatołową (błeeeee ....) gotowała go i podawała po polsku, czyli z bułką tartą smażoną na maśle. Nie pamiętam, żeby ktoś z gości odmówił zjedzenia tej potrawy! A ponieważ teraz możemy korzystać z jesiennego wysypu szpinaku, z całego serca radzę skorzystać z mojego (moich rodziców, dziadków - bardzo starego i powszechnie znanego) przepisu:
Na dwie osoby bierzemy pół kilo szpinaku, myjemy go dokładnie, obcinamy twarde łodyżki, wkładamy do dużego garnka i zalewamy wodą. Doprowadzamy do wrzenia i gotojemy przez około 5 minut. Szpinak wyjmujemy łyżką cedzakową na sito, osączamy, a potem siekamy.
W rondlu rumienimy dwie czubate łyżki bułki tartej (koniecznie domowej) i dodajemy kawałek masła (już po zestawieniu z ognia). Do masła wkładamy szpinak, solimy, pieprzymy i dusimy, cały czas mieszając (krótko - do wymieszania składników). Wbijamy jajko lub kilka jajek, znów energicznie mieszając, po czym podajemy potrawę.
Jej ... ależ to jest pyszne!
Inne tematy w dziale Rozmaitości