Oczywiście istnieje nieskończenie wiele rodzajów pasztetu. Niezrównana Nela Rubinstein podaje przepis na fałszywą foie gras, i jest to bardzo sympatyczna odmiana. Sama niedawno pisałam o pasztecie z owocami suszonymi, i podtrzymuję, że warto pójść za nim w przepaść D-) Tym razem wersja, którą zrobiłam ostatnio i która autentycznie skradła moje serce. Wykonanie jest proste, a efekt najprawdę wyborny. Wątróbki gęsie (wcale nie muszą być zresztą stłuszczone) można zastąpić kaczymi, a nawet kurzymi - choć od pewnego czasu kacze i gęsie pojawiają się w wielu sklepach. W wersji bardziej eleganckiej można oddzielnie przygotować galaretkę z mocnego rosołu, wlać ją do zamrożonych małych filiżanek tak, aby ścianki były pokryte cienką warstwą, włożyć do naczynek paszet i zalać wierzch galaretką, a przed podaniem zanurzyć na chwilę w gorącej wodzie i wyjąć na talerz.
Pół kilo wątróbki, trzy spore cebule, dwa ząbki czosnku, płaska łyżeczka do kawy tymianku, pół kostki masła, dwie szklanki wina Porto, Madery albo Tokaju (oczywiście za każdym razem rezultat jest nieco inny - warto wybrać ulubione wino, i niech będzie dobre) i pół szklanki sosu sojowego.
Wątróbki oczyścić, umyć i osuszyć. Na patelnię włożyć wątróbki, dodać masło i tymianek, smażyć powoli na małym ogniu z obu stron - najlepiej sprawdzić po pewnym czasie, bo mięso nie może być przesuszone, ale nie może też być krwiste. Zdjąć wątróbki zostawiając tłuszcz, dodać cebulę i czosnek, obrane, pokrojone w plastry. Odrobinę posolić, smażyć na wolnym ogniu, aż warzywa stracą surowość. Przełożyć cebulę razem z płynem do wątróbki. Na patelnię wlać wino i sos sojowy, gotować na dużym ogniu, aż wyparuje większość płynu, który dodać do wątróbki. Zmiksować wszystko razem i spróbować - na pewno trzeba dodać sporo czarnego pieprzu mielonego, a być może i soli.
Przełożyć do naczynia i schłodzić w lodówce.
Inne tematy w dziale Rozmaitości