Powiem Państwu w zaufaniu, ale proszę tego nie powtarzać nikomu: nie zawsze udaje mi się kupić dobrą rybę - głównie dlatego, że w mojej miejscowości nie ma sklepu rybnego. Trzeba sobie wówczas radzić; taki to los polskich kobiet od wieków ... Jak już nie mam możliwości pojechania do Hali Mirowskiej, to kupuję ryby mrożone. Ostatnio był to morszczuk: ryba dość nędzna nawet jako świeża, ale i z rozmrożonej można coś upichcić. Co prawda wody w tych mrożonkach drugie tyle co ryby, no ale mówi się trudno. Nie sztuka kupić świeże przegrzebki i usmażyć lewa-prawa na patelni: prawdziwa sztuka to wznieść się na wyżyny sztuki kulinarnej, gdy produkt jest niedrogi albo wręcz tani. Naprawdę NIKT nie jest w stanie rozpoznać, czy kotlety zrobione według mojego przepisu są z podrzędnego morszczuka, czy polędwiczek z dorsza - a skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać? ... Oczywiście na steki rybne wolę polędwiczki, ale z mielonymi naprawdę nie należy przesadzać!
Składniki:
40-50 dag filetów z białej ryby (może być świeża albo rozmrożona - zawsze z pewnego źródła. Mrożoną rybę odciskamy, aby pozbyć się nadmiaru wilgoci),
1 średniej wielkości cebula, obrana i drobno pokrojona,
pół lub trzy czwarte szklanki domowej tartej bułki plus kilka łyżek do obtoczenia,
1 szklanka umytego, osuszonego, drobno pokrojonego koperku (może być pietruszka, kolendra, estragon - co kto lubi),
2 jajka, wybite ze skorupek,
jedna czwarta kostki masła
sporo pieprzu (płaska łyżeczka co najmniej) i sól do smaku (powiedzmy - łyżeczka z małą górką, ale to kwestia indywidualna, a zawsze można dosolić usmażone kotlety. Gdy je przesolimy, nic już z tym nie zrobimy),
czubata łyżka masła klarowanego do smażenia.
Cebulę smażymy na maśle, na średnim ogniu, do złotego koloru. Rybę przekręcamy przez maszynkę albo siekamy nożem w miarę drobno (mnie się nie chce wyciągać maszyni dla tak małej ilości mięsa - siekanie idzie równie szybko, a nie ma tego całego skręcania, mycia i rozkręcania). Masę rybną mieszamy z przestudzoną cebulą, koperkiem, bułką tartą, jajkami i przyprawami; dokładnie mieszamy. Najlepiej zrobić to co najmniej na godzinę przed smażeniem, aby masa odpowiednio stężała. Formujemy kotlety (mnie wyszło akurat 7 zgrabnych - ani za dużych, ani za małych - liczba idealna na większość patelni), obtaczamy je w bułce i wkładamy na rozgrzane masło. Smażymy z obu stron do zrumieniania.
Podałam z ziemniaczanym pure i duszoną czerwoną kapustą z pokrojonymi śliwkami suszonymi, którą doprawiłam octem sherry i solą.
Polecam, bo kotlety są naprawdę wybitne, i nie jest to wyłącznie opinia moja i zastraszonego męża (tu perskie oko!).
Inne tematy w dziale Rozmaitości