Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej ma problem: jego poddani, ciemna antyszczepionkowa masa, domaga się respektowania praw obywatelskich! Władca Wałbrzycha nie kryje rozgoryczenia na taką butę potulnych dotąd niewolników - "To, że nie chcą się szczepić, to jedno, ale to, że kwestionują koronawirusa i pandemię to jest zupełnie niesłychane " (polszczyzna panaprezydencka). Wałbrzyscy pańszczyźniani, jak się okazuje, są niechętni szczepieniom: zaledwie 40% deklaruje chęć poddania się medycznemu eksperymentowi, czyli testowaniu na własnym organizmie substancji, która ciągle jeszcze znajduje się w fazie badań.
A ponieważ pan i władca słabosilnych intelektualnie, żałosnych moralnie i po prostu niedorosłych do miana obywateli ma poglądy swoich poddanych tam, gdzie pana majstra można pocałować, to wyszedł on z inicjatywą przymusowego wyszczepienia całej wałbrzyskiej populacji na siłę, z przymusowym doprowadzeniem do obozów szczepień włącznie. I w tym momencie foliarze wzięli i się wkurwili na tyle, że kieszonkowy dyktatorek zaskomlał o ochronę policyjną.
Tak to jest, kiedy człowiekowi waaaadza palmą odbija i zapomina on o tym, że żyje w państwie demokratycznym, gdzie decyduje większość, a nie totalitarystyczne zapędy miejscowego watażki.
A swoją drogą to intelekt wałbrzyskiego Dżyngis Chana jest raczej niskiej próby, skoro bełkoce on o "braku wiary" w koronawirus. Po prostu ludzie są, jak się okazuje, mądrzejsi od propagandy i nie chcą narażać życia i zdrowia ku chwale koncernów farmaceutycznych i zblatowych z nimi skorumpowanych polityków!
Inne tematy w dziale Polityka