Oczywiście bardzo lubię żeberka z rożna, ale przy obecnej pogodzie - jako żywo - nikomu z domowników nie chciało się sterczeć w ogródku przy grilu. A ponieważ obecna pogoda nastraja raczej do jedzenie zimowego niż letniego, to żeberka postanowiłam upiec w piekarniku - co zresztą robię często. Należy dobrać taką ilość żeberek, aby się mieściły do ulubionego naczynia żaroodpornego z przykrywką: moja brytfanna mieści w sobie komfortowo 2 kg, i na taką wagę podaję proporcje.
Żeberka to pyszne mięso, ale potrzebuje nieco więcej atencji niż droższe kawałki, dlatego pracę nad nimi radzę zacząć co najmniej na dobę przez planowanym pieczeniem, ale w lodówce mogą spędzić nawet 2-3 dni, co sprawi, że będą niesłychanie kruche, delikatne i aromatyczne.
Oczywiście mięso myjemy, osuszamy i kroimy, pomiędzy kośćmi, na zgrabne kawałki.
W rondlu przygotowujemy zalewę, wzorując się na amerykańskim bbq (ale niekoniecznie niewolniczo): wlewamy pół litra dobrej passaty pomidorowej, dodajemy jedną dużą lub dwie mniejsze cebule oraz sześć ząbków czosnku, obranych i startych lub zmiksowanych na miazgę, dodajemy pół szklanki syropu klonowego, łyżkę sosu Worcestershire, dwie łyżki ciemnego sosu sojowego, łyżkę melasy (jeśli mamy), łyżkę kawy rozpuszczalnej, płaską łyżkę nasion kopru włoskiego (dobrze je wcześniej rozetrzeć w moździerzu), pół szklanki octu winnego, czubatą łyżeczkę świeżego oregano, tyle samo majeranku, czubatą łyżkę soli i sporo mielonego pieprzu. Wszystko mieszamy do rozpuszczenia i połączenia się składników, po czym na dno naczynia wlewamy trochę zalewy, układamy warstwę żeberek, polewamy zelawą, żeberka - na wierzch wylewamy resztę zalewy. Naczynie przykrywamy i zostawiamy na dobę temperaturze pokojowej (mam na myśli obecną temperaturę - przy upałach od razu idziemy do lodówki) lub na dwa-trzy dni w lodówce. Uwaga - dobrze jest ze dwa razy dziennie przewracać mięso.
Bryfannę wyjmujemy z lodówki co najmniej na 2-3 godziny, żeby zawartość miała szansę osiągnąć temperaturę pokojową, wstawiamy do piekarnika (180 stopni) na 2,5 godziny, po czym zostawiamy w zamkniętym piekarniku jeszcze co najmniej przez godzinę, ale lepiej - dwie. Nie ostygnie, mowy nie ma, a dzięki temu zabiegowi mięso będzie samo delikatnie odsuwać się od kości i rozpływać w ustach.
Ja najbardziej lubię podawać takie żeberka z tłuczonymi ziemniakami i surówką z kiszonej kapusty, ale dobrze pasuje też ryż, kasza kuskus czy bulgus (mniej inne kasze). Można też, oczywiście, podać po prostu dobre pieczowo do zbierania sosu, który jest naprawdę pyszny.
Inne tematy w dziale Rozmaitości