Jestem z siebie niezmiernie dumna, gdyż ja i ciasto drożdżowe to zbiory zasadniczo rozdzielne. Nie to, że całkiem nie robię, bo np. kulebiak to jedna z moich tradycyjnych wigilijnych potraw, ale - generalnie - nie czuję potrzeby. Raz, że mamy w rodzinie taką kuzynkę, która z drożdżowego, gdyby się uparła, zrobiłaby tort szwarcwaldzki, a lubi się dzielić, więc nie będę mistrzyni odbierać przyjemności, a dwa - pamiętam jeszcze drożdżowe wypieki mojej mamy, ciotek i obu babć, więc poprzeczkę mam postawioną baaaardzo wysoko - nawet słynna kuzynka do TAMTYCH wypieków, będących w rodzinie czymś w rodzaju wzorca z Sevres, musi jeszcze trochę poćwiczyć ... No, ale ostatnio tyle się naczytałam o tym, jak trudno kupić drożdże, że coś mnie tknęło i postanowiłam sprawdzić stan swojej szuflady. I co się okazało? Mam jeszcze 3 opakowania - wszystkie z terminem do kwietnia 2020 r.! No to skoro tak, to i skoro i tak muszę pracować z domu, to przecież muszę upiec coś drożdżowego. Padło na spód do pizzy dla syna (ucieszył się bardzo, bo też ma przerwę w studiach, narzeczoną na drugim końcu Polski i generalnie trochę wolnego czasu (pracę licencjacką pisze, a to wiadomo - każdy pretekst dobry, by zrobić przerwę, którą on wykorzystał na zrobienie pizzy)) oraz brioszkę. Jako próbę do Świąt Wielkiej Nocy, które to święta, na złość okolicznościom, przygotuję tak, że rodzinie i przyjaciołom kapcie pospadają na widok zdjęć, że nie chcieli przyjechać. Bo jedną z przekąsek będzie mus z gęsich wątróbek, który świetnie smakuje na brioszce lub innym cieście drożdżowym. Przejrzałam kilkadziesiąt przepisów w internecie, po czym sięgnęłam po Julię Child. Ta kobieta co prawda potrafiłaby skomplikować proste dodawanie 2+2, ale na ogół jej przepisy są rzetelne. Zrobiłam tylko 3 odstępstwa: i to nie dlatego, że chciałam się jakoś wyróżnić (co to ma niby znaczyć w przypadku klasyki? ...) tylko dlatego, że zawsze słyszałam, że rozczyn drożdżowy z solą pracuje gorzej. Druga rzecz, to kształ wypieku: nie robiłam charakterystycznego czuba, bo chodzi mi o wykorzystanie ciasta jako chleba. Trzecia - masło wyjęłam wcześniej i postawiłam koło czajnika, bo rozbijanie zimniego masła wałkiem mało mi się uśmiecha.
Aha - nie smarowałam ciasta jajkiem z wodą, bo właśnie NIE chciałam twardej, błyszczącej skórki, ale Państwo mogą to zrobić przed pieczeniem.
Składniki:
Rozczyn:
1 opakowanie (7 g) suchych drożdży
3 łyżki ciepłej wody
1/2 łyżki cukru
Ciasto:
2 szklanki mąki pszennej (255 g)
1/2 łyżki cukru
1 łyżeczka soli
3 duże jajka
170 g ciepłego masła
Wykonanie:
w dużej szklanej lub porcelanowej misce wymieszać składniki rozczynu, po czym dodać przesianą mąkę, cukier, sól i jajka. Wszystko wymieszać łyżką, a potem zacząć katorżniczą robotę, czyli najpierw dokładne mieszanie, potem - rzucanie ciastem w miskę, a potem - ugniatanie nadgarstkiem. Wnętrzem, nie zewnętrzem ... Gdy ciasto będzie już odchodzić od ręki, zacząć dodawać masło - najpierw rozciągnąć ciasto, co środka włożyć masło, a potem stopniowo wszystko zagniatać. Wiem - na początku się wydaje, że to niemożliwe, by mokre ciasto przyjęło taką ilość tłustego masła, ale po pewnym czasie to się udaje.
Nie twierdzę, że jest to proces łatwy albo szybki ...
Dobrze zagniecine ciasto lekko oprószyć mąką, przykryć folią aluminiową (zrobić kilka dziurek) i zostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia (powinno podwoić objętość). Po tym czasie przemiesić ciasto kilkakrotnie, znów oprószyć mąką i zostawić w temperaturze pokojowej, aż podwoi objętość. Trzeci raz ciasto powinno wyrosnąć już w naczyniu docelowym: blaszkę, tortownicę lub inne naczynie odpowiedniej wielkości (czyli niezbyt wielkie) wysmarować masłem, oprószyć mąką, włożyć tam ciasto, przykryć ściereczką i poczekać, aż ciasto podwoi objętość.
Blaszkę włożyć do piekarnika rozgrzanego do temperatury 250 stopni, piec ok. 20 minut (zależnie od grzejnika - ciasto ma być rumiane), po czym obniżyć temperaturę do 180 stopni i piec jeszcze 20-25 minut (aż patyczek wetknięty w środek będzie suchy). Ostrożnie wyjąć z blaszki i przestudzić.
Inne tematy w dziale Rozmaitości