Nihil novi, ja wiem. W dodatku - mamy przecież post ... No, ale po poście przychodzą czasy ucztowania, a taki szpik to przysmak przewyborny. I właśnie jako część wielkanocnych przystawek polecam ten rarytas.
Zacznę od tego, że najczęściej używam kości wieprzowych, nie wołowych - po prostu te pierwsze są do nabycia - w ciągłej sprzedaży! - w pewnej sieci sklepów na literę "K", w dodatku: pięknie porżnięte na zgrabne kawałki. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że sklepy na "K" polskie nie są, a chętnie kupowałabym wyłącznie polskie produkty wyłącznie w polskich sklepach - jednak prawda jest brutalna: w polskich sklepach o takich rarytasach, jak kości szpikowe pocięte na kawałki, w ciągłej sprzedaży, za przyzwoitą cenę, można wyłącznie pomarzyć. Więc: patriotyzm zakupowy jak najbardziej, ale pod warunkiem, że polscy kupcy raczą wreszcie dostosować swój asortyment do wymagań klientów. Póki co - bezczelnie dorabiam Niemców - tym bardziej, że w ciągłej sprzedaży mają też wątrobę z królika i kaczki (w bardzo znośnej cenie), a okazyjnie również i gęsią. Fakt, że mrożoną, ale jednak. Jak się wie, że rozmrażać trzeba powoli, na dolnej półce lodówki, to tragedii kulinarnej nie ma - choć, oczywiście, świeżą kupię chętniej. Tyle, że o tej porze roku świeża wątroba z gęsi to domena - ponownie - marzeń sennych.
6 kawałków wieprzowych kości szpikowych ze sklepu na literę "K" myjemy, dokładnie osuszamy i układamy na patelni z wysokim rantem NA BOKU. Podkreślam, że układamy nie w sposób najbardziej oczywisty, bo wtedy wycieka zbyt wiele smakowitego tłuszczu, tylko NA BOKU. Przykrywamy przykrywką i smażymy na małym ogniu ze wszystkich stron (resztki mięsa na kościach powinny się zrumienić). Cała procedura powinna trwać mniej więcej godzinę. Z ostudzonych kości delikanie wyjmujemy szpik do głębokiego talerza, dokładnie ugniatamy go widelcem na jednolitą masę. Pół niedużej cebuli kroimy jak najdrobniej; bardzo drobno kroimy też czubatą łyżkę ząbków kiszonego czosnku (może być z ogórków, jest nawet znakomity!). Szpik mieszamy z cebulą i czosnkiem, dodajemy sól i pieprz - ile, to zależy od preferencji smakowych.
Jak widać, mój przepis mocno się różni od restauracyjnego, gdzie zawsze cebula i pietruszka, prawda? Zresztą natkę pietruszki też można dodać; surową cebulę można zastąpić marynowaną, a czosnek kiszony - też marynowanym albo, np. czarnym.
W restauracjach zazwyczaj szpik podaje się na grzankach. Tu też idę nieco w poprzek, ponieważ podaję go na niedużych kawałkach świeżego pieczywa. Nie muszę dodawać, że musi być bardzo dobry, ale rodzaj zależy od Państwa upodobań - razowy, bagietka, sitkowy? ... Jako dodatek proponuję przygotować deskę marynat i kiszonek w zgrabnych plastrach lub kawałkach: ogórki, papryka, cebula, czosnek, pieczarki, grzyby leśne ... Goście sami mogą komponować swoje kanapki, co zawsze bardzo podnosi ocenę gospodyni:)
Oczywiście szpik można przygotować poprzedniego dnia lub nawet 2-3 dni wcześniej i przechować w lodówce, ale bezwzględnie należy go wyjąć z niej co najmniej na 2 godziny przed smarowaniem, inaczej faktycznie będziemy zmuszeni użyć grzanek!
Aha - ważna informacja: kości szpikowych nie wyrzucamy, tylko używamy do przygotowania rosołu - jako dodatek do np. kawałka łaty.
Inne tematy w dziale Rozmaitości