Czy Państwo też tak mają, że po świętach zostaje sporo jedzenia? Oczywiście staram się ograniczać zakupowe szaleństwo, ale jednak umówmy się: taka okazja zdarza się dwa razy w roku. Przecież nie zaryzykuję, że gościom czegoś zabraknie ... Poza tym - to się jednak wynosi z domu: gość w dom, Bóg w dom, więc wszystkiego musi być dużo i w najlepszym gatunku. Kupuję więc kolejne mięsa z przeznaczeniem na pieczyste, bo nie będę kupować wędzonek, po czym widzę cudowną baranią szynkę wędzoną, szynki i balerony dojrzewające, sama wędzę pierś kaczki ... A potem, nawet rozdawszy gościom słuszne paczuszki, zalega w lodówce nieapetyczne mięso i wędlina, która straciła powab świeżości.
No przecież nie wyrzucę, bo by mi ręka uschła ...
... a na bigos też absolutnie nie mam ochoty. Nie mam ja i nie ma rodzina, bo to taki przewidywalny rytuał, kulinarny okołosylwestrowy recykling kulinarny: nuda, panie. Nuda! Lubię, ale jednak odmiana czasem się przydaje!
A gdyby resztki pieczeni zrobić kompletnie inaczej? Niby tak samo, ale jednak - z pazurem, światowo i niespodziewanie? I wcale mi nie chodzi o curry z resztek, bo to przecież też zieeew i klasyka klasyk. Mam na myśli ... polską wersję brytyjskiego klasyka, czyli zapiekankę pasterską. Z tym, że ichnie paje są mdłe i bezsmakowe, a ja potrawie dodałam polskiego pazura i polskiego sznytu.
Potrzebujemy:
na masę mięsną:
3/4 kilo resztek mięsnych (pieczenie, z rosołu i wędliny), pokrojonych w grubszą i drobniejszą kostkę
20 dag białej kapusty, pokrojonej cienko,
10 dag kiszonej kapusty, posiekanej dość drobno,
1 dużą cebulę, obraną i pokrojoną w piórka,
3 ząbki czosnku, obrane i posiekane drobno,
garstkę grzybów suszonych, zalanych ciepłą wodą na 10 minut, pokrojonych (wodę dolewamy do mięsa),
czubatą łyżkę majeranku suszonego
czubatą łyżeczkę kminku (może być mielony)
kilka liści laurowych i gałązkę świeżego rozmarynu (możemy zastąpić kilkoma liśćmi suszonymi i szczyptą rozmarynu): przed składaniem potrawy przyprawy odrzucić
płaską łyżeczkę mielonego pieprzu
płaska łyżeczka cukru
tłuszcz do smażenia (smalec drobiowy jest idealny, ale ostatecznie można użyć oleju, jeśli ktoś jest zdeklarowanym wegatarianinem)
rosół lub woda do duszenia (nie ukrywama, że z rosołem mięso jest po prostu smaczniejsze)
Do wierzchu ziemniaczanego:
kilogram gotowanych, utłuczonych na ciepło ziemniaków (najlepsze, oczywiście, są mączne kartofle ugotowane na parze w mundurkach i obrane),
3 duże cebule, obrane z łupin, pokrojone w drobną kostkę i usmażone na tłuszczu (łyżka, najlepiej smalcu drobiowego) na kolor złoto-brązowy,
sól, czarny mielony pieprz
jedno surowe jajko
szklanka śmietanki (może też być śmietana - pure będzie wówczas kwaskowate)
Wykonanie:
Cebulę smażymy powoli, często mieszając. Ziemniaki odcedzamy i tłuczemy lub obieramy ze skórki i tłuczemy. Do ziemniaków dodajemy cebulę i przyprawy oraz jajko, dokładnie mieszamy.
Pokrojoną wędlinę wrzucamy na patelnię, na której zeszkliśmy cebulę. Dokładamy pozostałe składniki (grzyby drobno kroimy) i wodę lub rosół, dusimy przez godzinę pod przykrywką, a potem odparowujemy.
W naczyniu do zapiekania układamy warstwę mięsa, przykrywamy ziemniakami, wyrównujemy i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na ok. 40 minut - wierzch powinien się zrumienić.
Niby kapusta z mięsem i ziemniakami, a jednak - odrobinę inaczej :)
Inne tematy w dziale Rozmaitości