Przepis na ten rarytas dostałam wiele lat temu od pewnego gotującego kolegi. Mięso wyszło wspaniałe, danie powtórzyłam kilka razy, po czym się okazało, że syn nie lubi potraw z ciepłymi pomidorami. Która matka w takiej sytuacji robiłaby żeberka palce lizać, ale nielubiane przez własne dziecko? ... No więc na jakieś 15 lat przepis trafił do lamusa, skąd go ostatnio wyciągnęłam, odkurzyłam i wykorzystałam. Przy okazji - dodałam mu nieco nowoczesnego sznytu. Przepis jest bardzo przydatny na okoliczność towarzyskich spotkań, ponieważ mięso marynuje się z wyprzedzeniem (przy temperaturze kilku stopni powyżej zera zostawiam dokładnie przykrytą brytfannę w domku ogrodowym, żeby w lodówce nie zajmowała miejsca, nawet na 3-4 dni, co pozwala mięsu wspaniale skruszeć, a sos-zalewę można przygotować dzień wcześniej i w dniu przyjęcia żeberka zalać sosem oraz wstawić do piekarnika, co daje gospodarzom oczywisty - i zasłużony - komfort). Moja brytfanna mieści akurat 2 kilogramy żeberek, co wystarcza na obiad dla ośmiu osób. Proszę się nie bać podanej ilości miodu: zrównoważy go ocet.
Aha - to jest właściwie przepis na żeberka duszone w piekarniku, a nie pieczone, ale mnie to jakoś nie przeszkadza!
Składniki:
2 kg żeberek wieprzowych (można użyć i tych mięsnych, i tych kościstych - dojdą jednocześnie, a goście będą mieć wybór)
sól (czubata łyżka) i cukier (czubata łyżeczka), mielony pieprz (płaska łyżeczka)
Na zalewę:
1 litr dobrej passaty pomidorowej
3/4 szklanki miodu
3/4 szklanki octu winnego lub sok z dwóch dużych cytryn bez pestek (może też być ocet spirytusowy, jeśli ktoś lubi - wówczas odpowiednio mniej; a w ogóle to można dodać nieco mniej kwasu na początku, a potem spróbować i ewentualnie trochę dodać)
3 duże cebule, obrane i pokrojone w półplasterki
6 ząbków czosnku, obranych i pokrojonych w plasterki
2 czubate łyżki świeżego majeranku, umytego, osączonego i drobno pokrojonego lub 4 łyżki suszonego
czubata łyżeczka kminku (jeśli ktoś nie lubi ziarenek, niech użyje kminku mielonego)
szczypta - dosłownie, między palcami - kminu rzymskiego
czubata łyżeczka nasion fenkułu, roztartych w moździerzu lub zmielonych
duża łodyga lubczyku drobno pokrojonego lub 4 łodygi selera naciowego, drobno pokrojone
4 liście laurowe (jeśli to możliwe - świeże, bo dają lepszy aromat)
płaska łyżeczka do kawy mielonego ziela angielskiego (lub 4 ziarna)
malutka gwiazdka anyżu
łyżeczka soli (pamiętajmy, że mięso było solone!)
Wykonanie:
Do rondla wlewamy passatę, miód i ocet/cytrynę, dodajemy cebulę, czosnek i przyprawy, doprowadzamy do wrzenia i studzimy.
Żeberka myjemy, osuszamy i kroimy na mniejsze kawałki między kośćmi. Sól mieszamy z cukrem, solą i pieprzem. Mięso układamy w brytfannie, przesypując równomiernie przyprawami (jeśli ktoś nie ma doświadczenie, to może w dużym naczyniu dokładnie wymieszać mięso z przyprawami, a dopiero potem układać w naczyniu). Mięso zalać zimną zalewą, brytfannę dokładnie przykryć, wstawić mięso i piec co najmniej 3 godziny. W każdym razie - mięso powinno odchodzić od kości, więc zawsze należy sprawdzić.
Nie wyobrażam sobie lepszego dodatku do takich żeberek, niż pure ziemniaczane, które wchłonie pyszny sos, oraz surówka z kapusty kiszonej. Chociaż .... dobra bagietka też może być. Co do kapusty zdania nie zmieniam.
Inne tematy w dziale Rozmaitości