Pain de gibier to po francusku pasztet z resztek: i tak naprawdę taki bywa najlepszy. Bo przecież często bywa tak, że zostaje trochę mięsa z rosołu czy pieczeni (zwłaszcza po większym obiedzie), i nie bardzo wiadomo, jak to zagospodarować. Ja jestem dziś w takiej sytuacji, ponieważ po świętomarcińskim przyjęciu zostało trochę pieczystego oraz mięso oskubane z tuszki gęsiej, na której ugotowałam obiad. Zostawiłam też warzywa z rosołu (razem miałam dwa czubate głębokie talerze). Proszę się nie zrażać źle brzmiącym słowem "resztki": chodzi po prostu o pozostałości, które, niewykorzystane, wylądowałyby pewnie w koszu (albo byłyby przeżuwane przez kilka dni z wielikim obrzydzeniem). A pasztet zrobiony z ten sposób jest naprawdę łatwy (wystarczy wszystko zemleć, dodać jajka i upiec), i daję Państwu najświętsze słowo honoru, że nikt nie będzie podejrzewał pasztet o jakieś niecne prapoczątki - zostanie zjedzony do ostatniego okruszka!
Mięso i warzywa przepuszczamy przez maszynkę o najdrobniejszych oczkach razem z dwiema czerstwymi bułkami namoczonymi w mleku lub rosole i odciśniętymi), dodajemy 4 jajka, sporo pieprzu, kilka łyżek sosu sojowego, ewentualnie soli (ostrożnie - mięso i warzywa były już solone!) i bardzo dokładnie mieszamy. Bardzo długo. Masa powinna być dość gęsta, ale jeśli nie daje się wymieszać, to można dodać trochę rosołu lub wody.
Gotową masę włożyć do foremki wysmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą. Piec około godziny w temperaturze 180 stopni. Dodam, że osobiście lubię piec w kąpieli wodnej, czyli w większym pojemniku napełnionym wrzącą wodą, do której wstawia się naszą formę - oczywiście woda nie może sięgać wyżej, niż do 3/4 formy z masą pasztetową. Ostudzić, obkroić nożem od brzegów formy i wyjąć na deskę.
Jest to potrawa znana doskonale naszym babciom (u mnie też rodzicom), idealnie wpisująca się w modną obecnie ideologię "zero resztek", ale w sposób pomysłowy i inteligentny, w przeciwieństwie do kretyńskich pomysłów dzisiejszych z wykorzystaniem np. obierek ziemniaków. Na mnie te pomysły robią wrażenie zupełnie upiorne: mam wrażenie, że ludzie się cofają w rozwoju i wracają do czasów zwierzęcych przodków ...
Inne tematy w dziale Rozmaitości