Janusz Palikot chce delegalizacji partii Jarosława Kaczyńskiego. Od strony prawnej nie jest to jednak łatwe do przeprowadzenia. Tu nie wystarczy telefon od premiera do wojewody, jak w przypadku stadionów Legii i Lecha. „Trudne” nie oznacza jeszcze, że w ogóle niemożliwe. Abstrahując od oceny moralnej i politycznej takiego kroku (bo od tego są mądrzejsi ode mnie na S24) przypatrzmy się więc procedurom. Chodzi o Konstytucję RP z 1997 r., ustawę o partiach politycznych, jak też ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. To ten sąd jest bowiem władnym orzekać w sprawach delegalizacji partii. Co ciekawe, Trybunał kilka podejść do delegalizacji partii robił, ale żadna nie zakończyła się sukcesem. Wśród poddanych ocenie Trybunału były Samoobrona RP Andrzeja Leppera (dwukrotnie) oraz – nie wiem czy wszyscy pamiętają taki twór – Chrześcijańska Demokracja III RP, której liderem był największy polski „miłośnik” demokracji, Lech Wałęsa.
Co mówi Konstytucja? Kiedy można zdelegalizować istniejąca partię? Zgodnie z art. 13 ustawy zasadniczej zakazane jest „istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa”. Ustawa o partiach politycznych dodaje (w art. 44), że jeżeli Trybunał Konstytucyjny wyda orzeczenie o sprzeczności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznej, to odpowiedni sąd (jeden z wydziałów Sądu Okręgowego w Warszawie) wydaje niezwłocznie postanowienie o wykreśleniu wpisu partii z ewidencji.
Zgodnie z przepisami z wnioskiem o stwierdzenie zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych do Trybunału Konstytucyjnego wystąpić mogą: Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, Prokurator Generalny oraz Sąd Okręgowy w Warszawie (prowadzący ewidencję partii politycznych). W praktyce więc Palikot musiałby przekonać swoich danych kolegów z PO, żeby wystąpili z takim wnioskiem, albo „rozgrzanych” i lubiących politykę sędziów. Jest to więc decyzja typowo polityczna.
Sam wniosek o delegalizację jednak nie wystarczy. Ciężar udowodnienia niezgodności z Konstytucją spoczywa na wnioskodawcy, który w tym celu powinien przedstawić lub zgłosić dowody wskazujące na tę niezgodność. Ponadto Trybunał Konstytucyjny może zlecić Prokuratorowi Generalnemu - w celu zebrania i utrwalenia dowodów - przeprowadzenie dochodzenia w określonym zakresie w sprawie zgodności działalności partii politycznej z Konstytucją. Tak było w sprawie Samoobrony RP i weksli. Ponieważ wybory składu TK też są upolitycznione – o czym na S24 nie trzeba chyba przekonywać – to polityka na werdykt sędziów też miałaby znaczący wpływ.
W 2010 r. doszło w Trybunale Konstytucyjnym do jak dotychczas najbardziej znaczącej próby delegalizacji partii politycznej. Chodziło wtedy o Samoobronę RP i słynne weksle. Wniosek o delegalizację złożył w 2008 r. ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, a finał sprawy miał miejsce po – bagatela – prawie trzech latach! Jednak TK w pełnym składzie 15 sędziów umorzył postępowanie z powodu niemożności wydania wyroku. Sędziowie uzasadniali, że naruszenia prawa przez Samoobronę nie były tymi, o których mowa w Konstytucji RP i nie były aż tak poważne, aby tę partię zdelegalizować. Nawet dwa zdania odrębne (kojarzonych z prawicą sędziów Teresy Liszcz i Zbigniewa Cieślaka) nie żądały stanowczej delegalizacji partii Leppera, a jedynie stwierdzenia, że jej działalność w sprawie weksli była niezgodna z Konstytucją. Sędziowie chcieli więc jasno rozgraniczyć dwa pojęcia „niezgodność” z Konstytucją od „sprzeczności”. Tylko kwalifikowana niezgodność (a więc sprzeczność) byłaby powodem delegalizacji. Czyżby wybrani m.in. glosami PiS sędziowie czuli, co się święci i tym samym chcieli zabezpieczyć Jarosława Kaczyńskiego przed likwidacją jego partii?
Natomiast w sprawie Samoobrony w 2003 r. TK nie wydał merytorycznego wyroku, bo wniosek został cofnięty przez warszawski sąd rejestrujący partie. W 2000 r. uznano natomiast za zgodne z Konstytucją zastrzeżenie w statucie ChD III RP, że to szef partii mianuje przewodniczących jej regionów.
Uruchomienie i przeprowadzenie procedury delegalizacji PiS od strony prawnej jest więc możliwe. Wszystko zależy od zebrania dowodów i posiadania większości głosów w Trybunale Konstytucyjnym, co – na polityczne zamówienie – pewnie da się załatwić. Wszystko tak naprawdę zależy od woli politycznej złożenia takiego wniosku i prawdopodobnie musiałoby minąć trochę czasu, zanim TK zająłby się tą sprawą.
Analizuję fakty i wyciągam wnioski. Nie lubię gołosłownych twierdzeń. Nie schlebiam tłumowi.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka