Chodzi z pozoru o odległą od Krakowskiego Przedmieścia i słabo medialnie nagłośnioną sprawę krzyża w Stalowej Woli. Czy drewniany prawie pięciometrowy krzyż postawiony w 2006 r. tam na miejskim skwerze przez miejscowego księdza-dziekana jest samowolą budowlaną? We wtorek Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie ma zdecydować, co dalej z tym krzyżem. Ostateczna decyzja będzie co prawda należeć do lokalnych urzędników nadzoru budowlanego, ci jednak będą mieli ręce związane orzeczeniem sądu i prezentowaną w nim wykładnią prawa.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie uznał, że krzyż stanął jednak w miejscu publicznym. Sąd podkreślił, że nie ma ustawowej definicji miejsca publicznego. Sędziowie sięgnęli więc do słownika języka polskiego, z którego wyczytali, że miejsce publiczne to takie dostępne dla wszystkich. Publiczny to dotyczący ogółu ludzi, służący ogółowi, dostępny dla wszystkich, ogólny, nieprywatny. Sięgnięto też do orzecznictwa innych sądów, z którego wynika, że tereny należące do jednostek samorządu terytorialnego przeznaczone pod infrastrukturę miejską z natury swej są miejscem publicznym. Jaka jest konkluzja tych prawniczych wywodów? Stawiający krzyż ksiądz nie tylko więc musiał dokonać zgłoszenia takiej inwestycji urzędnikom, ale też posiadać zgodę właściciela terenu. Dlatego – zdaniem rzeszowskiego sądu - krzyż jest jednak samowolą. Ostatecznie rozstrzygnie o statusie krzyża dopiero sąd w stolicy, bo ksiądz dziekan wniósł od wyroku skargę kasacyjną.
Sprawa ta przypomina trochę tę z Krakowskiego Przedmieścia, zwłaszcza wtedy, gdyby sąd uznał, że lasek miejski jest miejscem publicznym. Wtedy oba krzyże okazałyby się samowolami przez to choćby, że ustawiono je bez zgłoszenia (a co za tym idzie – bez dołączonej zgody właściciela terenu). Niemniej jednak krzyż warszawski krzyż i tak byłby na straconej pozycji, nawet gdyby stalowowolski uznać za legalny. Dlaczego? Bo o ile o lasku jako miejscu publicznym można dyskutować, to w przypadku placu przed Kancelarią Prezydenta nie ma wątpliwości, że on takim miejscem publicznym jest.
Nawiasem mówiąc, w przypadku Krakowskiego Przedmieścia, to jako prawnik uważam, że milczenie Kancelarii Prezydenta przy ustawianiu krzyża 10 kwietnia 2010 r. można interpretować jako zgodę także w sensie prawnym właściciela terenu. Problemem byłby jedynie brak zgłoszenia (no i udokumentowanie tej zgody na potrzeby postępowania administracyjnego). Ale to raczej uwaga na przyszłość, jak rozstrzygać kolejne takie spontaniczne stawianie krzyży i innych drobnych obiektów budowlanych o politycznej, religijnej lub ideowej wymowie. Obawiam się, że we wtorek władza dostanie w majestacie prawa skuteczny argument, aby wszystkie takie oddolne, obywatelskie, niewygodne inicjatywy blokować.
Komentarze
Pokaż komentarze (3)