A konkretnie Sąd Najwyższy. Taki jest finał opisywanej przeze mnie sprawy kilka dni temu korupcyjnej w wałbrzyskim starostwie i sądowej batalii o uniewinnienie dwóch jej uczestników – dającego łapówkę i pośrednika. Taśmy z nagraniami rozmów były jedynymi dowodami przeciwko nim, bo obaj panowie nie przyznali się do winy. Centralne Biuro Antykorupcyjne uzyskało jednak sądową zgodę na podsłuchiwanie tylko skorumpowanego urzędnika. Nie wystąpiło też – mając dowody winy obu pozostałych osób na taśmie – o tzw. zgodę następczą. Sądy obu instancji uznały przez to, że taśmy nie mogą być legalnym dowodem w ich sprawach. Dzisiaj Sąd Najwyższy uznał, że dowodami z podsłuchów mogą być jedynie takie nagrania, na które uzyskano zgodę sądową dla konkretnej osoby podejrzanej, albo dla osób, wobec których uzyskano później zgodę następczą. Chodzi też oczywiście tylko o przestępstwa ściśle określone w ustawie w CBA. "Kontrola operacyjna to wkroczenie w konstytucyjnie chronioną sferę wolności obywatelskich i prawa do prywatności, więc każde wątpliwości w tej materii powinno się badać restryktywnie" - podkreślił w ustnym uzasadnieniu uchwały cytowany przez PAP sędzia SN prof. Tomasz Grzegorczyk. Poza protokołem Grzegorczyk dodał, że inne rozstrzygnięcie sprawy oznaczałoby dla organów ścigania i służb specjalnych sytuację „hulaj dusza, piekła nie ma”. Uważałem i nadal uważam, że ta sprawa to kompromitacja CBA. W podobnych sprawach zapadały bowiem podobne rozstrzygnięcia już wcześniej (m.in. w sprawie Zbigniewa Siemiątkowskiego) i można było z nich wyciągnąć odpowiednie wnioski. Sędzia Grzegorczyk dyplomatycznie ujął to też w swoim ustnym uzasadnieniu podkreślając, że choć sądy nauczyły się stosować odpowiednie interpretacje, to wiedzę tę ciężej przyswoić prokuraturze i specsłużbom.
Analizuję fakty i wyciągam wnioski. Nie lubię gołosłownych twierdzeń. Nie schlebiam tłumowi.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka