Jak ponury żart brzmi uzasadnienie do uchwalonej kilka dni temu przez Sejm nowelizacji kodeksu postępowania karnego na kanwie afery z inwigilacją dziennikarzy. Rząd Donalda Tuska obiecuje obywatelom, że jeśli ich rozmowy telefoniczne były podsłuchiwane bez ich wiedzy, a materiały te nie będą potrzebne w sądzie karnym jako dowód, to zostaną zniszczone. O zniszczeniu ma rozstrzygać sąd, w którego posiedzeniu będą mogły wziąć udział strony, czyli podsłuchiwane podmioty. A pamiętajmy, że policja i różnorakie inne służby mundurowe (w tym służby specjalne) mogą w ramach czynności operacyjno-rozpoznawczych oraz na etapie śledztwa lub dochodzenia podsłuchiwać nie tylko bezpośrednio podejrzanych, ale też np. inne osoby, z którymi może się kontaktować podejrzany (oskarżony), a także inne osoby, które mogą mieć związek ze sprawcą lub przestępstwem. Krąg podsłuchiwanych jest więc bardzo szeroki.
Przykładowo, redaktor W. Czuchnowski dostanie wezwanie do sądu, bo… nie, przepraszam, to zły przykład. Zgodnie z uchwalonymi przepisami redaktor Czuchnowski w praktyce nigdy takiego wezwania nie dostanie!!! Problem w tym, że w naprawdę istotnych przypadkach uprawnienie do kontroli, czy materiały z naszych podsłuchów zostały zniszczone będzie fikcją. Sprawa dotyczy zwłaszcza biznesu i mediów. W tych sektorach rzadko która osoba fizyczna ma np. telefon komórkowy kupiony na swoje nazwisko. Dobry dziennikarz śledczy powinien w zasadzie korzystać z często zmienianych komórek na kartę, bo ich użytkownik nie musi podawać swoich danych przy zakupie. Ponadto ja pracując jako dziennikarz (zwykły, a nie śledczy) nie miałem prywatnego numeru, ale wszystkie moje komórki były własnością moich pracodawców. Myślę, że taki jest standard. Formalnie więc to pracodawcy byliby podsłuchiwani. Podobnie rzecz się ma w biznesie. Oznacza to ni mniej ni więcej, że w większości przypadków stroną postępowania nie będzie rzeczywiście podsłuchiwany, bo albo nie można go ustalić, albo abonentem jest firma. Wezwanie dostanie więc Agora, a nie Czuchnowski, Presspublica, a nie Reszka z Majewskim itd. itp.
To jeszcze nie wszystko. Najbardziej wartościowe informacje nie będą niszczone, a zainteresowani podsłuchiwani też się nie dowiedzą o tym, że służby traktują ich pogawędki jako tajemnice istotne dla bezpieczeństwa państwa. ABW i Agencja Wywiadu będą bowiem mogły zachować materiały zgromadzone podczas kontroli operacyjnej, choćby nie wskazywały one na jakikolwiek przestępstwo. Wystarczy, że są – w mniemaniu tych służb – istotne dla bezpieczeństwa państwa. Orzekać w tej kwestii będzie sąd, ale podsłuchiwani nie będą zapraszani na jego posiedzenia.
Nowelizację ma rozpatrzyć Senat na posiedzeniu w dniach 26-27 stycznia. Pytanie, czy „izba refleksji” dostrzeże wyżej opisane absurdy wydaje się retoryczne.
Analizuję fakty i wyciągam wnioski. Nie lubię gołosłownych twierdzeń. Nie schlebiam tłumowi.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka