Ponieważ afera z inwigilacją dziennikarzy wywołuje od kilku miesięcy niekorzystne dla rządu Donalda Tuska wrażenie, że służby specjalne robią sobie co chcą oraz są narzędziem walki politycznej, to urzędnicy przygotowali, a Sejm tydzień temu klepnął ustawę, która ma – w założeniu - ucywilizować kwestie podsłuchów, kontroli e-maili i korespondencji oraz podglądu. Moim zdaniem w praktyce nowe przepisy będą jednak tylko listkiem figowym, który ma uspokoić opinię publiczną. Głównym hasłem projektu jest bowiem wzmocnienie sądowej kontroli nad podsłuchami, także tymi stosowanymi przez ABW i CBA. Słowa słowami, ale nie poszły za nimi czyny. Nowe przepisy w żaden sposób nie utrudniają służbom inwigilacji przy pomocy kontrolowania przemieszczania się i kontaktów (logowania telefonów komórkowych w stacjach przekaźnikowych i billingów telefonicznych), ani nie pozwalają na kontrolę tych metod. To jednak mały pikuś.
W uzasadnieniu do tego uchwalonego tydzień temu rządowego projektu zmian w kodeksie postępowania karnego i ustawach dotyczących poszczególnych służb pracownicy urzędnicy napisali, że ma on zapewnić merytoryczną i efektywną kontrolę sądu lub prokuratora nad ustawowo dozwolonymi czynnościami operacyjno-rozpoznawczymi organów ścigania. Dawno nie czytałem większej bzdury, bo kilka stron dalej ci sami urzędnicy całkowicie sobie przeczą. Albo są totalnymi ignorantami, albo są bezczelni, albo za dużo naczytali się tanich książek o PR.
Przepisy o podsłuchach rzeczywiście formalnie poprawiono (spróbuję opisać je w innej notce), ale praktyka się nie zmieni. Chodzi o pieniądze, a właściwie ich brak. Każdy projekt ustawy ma tzw. ocenę skutków regulacji. Trzeba w niej opisać, jakie będą efekty jego wprowadzenia, ile będzie kosztować, gdzie na to znaleźć pieniądze. Otóż sądy nie dostaną więcej pieniędzy, choć roboty będzie więcej („projektowana ustawa nie spowoduje skutków finansowych dla budżetu państwa” – piszą urzędnicy). Oznacza to, że sędziowskich etatów też nie przybędzie. Tyle samo sędziów za te same pieniądze w tym samym czasie ma czytać i analizować większe ilości dokumentów w większej ilości spraw? Jak to ma zapewnić lepszą jakość, merytoryczną i efektywną kontrolę?
Jak podczas posiedzenia Sejmu zauważył prof. Jan Widacki (poseł Stronnictwa Demokratycznego), który jest specjalistą od prawa karnego, proponowana ustawa nakłada na sądy dodatkowe obowiązki. Widacki podkreślał w Sejmie, że już obecnie sądy nie są w stanie wywiązać się z dotychczasowych, znacznie mniejszych obowiązków. Oznacza to, że już teraz sądowa kontrola nad czynnościami operacyjnymi Policji i służb specjalnych jest nominalna, a nie realna.
Widacki poruszał zresztą ten temat wcześniej w interpelacji do premiera. „Zgody na stosowanie kontroli operacyjnej wydają sędziowie orzekający w sprawach karnych, przeciążeni swoimi sprawami, z wykonania których są rozliczani. Wydawanie zgody na stosowanie kontroli operacyjnej dokonuje się niejako na marginesie ich działalności orzeczeniowej w sprawach karnych. Jest to dla sądów zajęcie niejako uboczne i ewidentnie drugoplanowe” – pisze Widacki w swojej interpelacji. Aż 99,5% wniosków służb o stosowanie kontroli operacyjnej uzyskuje akceptację sądów.
Widacki pisze prawdę – wystarczy pogadać z którymś z sędziów np. z warszawskiej okręgówki. Temida taśmowo wydaje zgody na podsłuchy, bo nikt nie ma czasu na badanie wniosków. Nowe przepisy dodają jedynie wymóg, aby do wniosków dodawać materiały je uzasadniające, co oznacza, że w praktyce zmieni się jedynie o kilka kartek grubość akt sądowych, bo sędziowie i tak – z braku czasu i chęci – do nich nie zajrzą. No ale potem wnioskodawcy będą mogli umyć ręce i powiedzieć: „No przecież sąd uznał, że wszystko było OK”. Widacki proponował inne rozwiązanie - utworzenie specjalnych wydziałów (ds. kontroli nad czynnosciami operacyjno-rozpoznawczymi) przy wybranych sądach okręgowych, których obsada sędziowska zajmowałaby sie tylko tymi sprawami, a nie podpisywała zgody na inwigilację "po godzinach".
Ciekaw jestem, co Widackiemu odpisał na interpelację wiceminister sprawiedliwości Igor Dzialuk, bo na stronie sejmowej nie ma jeszcze opublikowanej treści odpowiedzi.
Analizuję fakty i wyciągam wnioski. Nie lubię gołosłownych twierdzeń. Nie schlebiam tłumowi.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka