Raróg Raróg
1157
BLOG

Tajne państwo Tuska

Raróg Raróg Polityka Obserwuj notkę 4

Od kilku dni można łatwiej utajniać dokumenty urzędowe, co w praktyce może zmienić w fikcję społeczną kontrolę władzy, zwłaszcza centralnej. Chodzi o dostęp do dokumentów urzędowych o pracach administracji, mieniu państwowym i samorządowym, działaniach i planach urzędów i o wiele innych danych, kończąc na działalności służb specjalnych. To tzw. informacja publiczna – dla zainteresowanych mediów i obywateli jest to istna kopalnia informacji umożliwiająca śledzenie poczynań władzy od samego premiera począwszy, a na gminnych urzędnikach skończywszy. Tymczasem szybko i bez większej refleksji przeszła przez media informacja, że od 2 stycznia obowiązują nowe przepisy o ochronie informacji niejawnych (ustawa z 2010 r., zaproponowana przez rząd Donalda Tuska), które dostęp do wielu niewygodnych dla rządzących dokumentów mogą zamknąć. Dziennikarze skupili się na pokazaniu ciekawostki, jaką jest zniknięcie po kilkudziesięciu latach pojęć „tajemnica państwowa” i „tajemnica służbowa”, a tylko niektóre media wgryzły się bardziej w temat. Tymczasem ustawa zachowuje cztery dotychczas obowiązujące klauzule ("ściśle tajne", "tajne", "poufne" i "zastrzeżone"). Część informacji dotychczas ściśle tajnych będzie miała klauzulę "tajne" lub "poufne". Analogicznie część informacji do tej pory tajnych zostanie teraz objęta klauzulami "poufne" i "zastrzeżone". Paradoksalnie - utrudni to dostęp do wielu informacji.

Eksperci krytykują nowe przepisy. Dr Grzegorz Sibiga, specjalista m.in. od ochrony danych osobowych i dostępu do informacji publicznej (pracownik Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk) wprost zaznacza w komentarzu dla „Rzeczpospolitej”: „Nowa ustawa o ochronie informacji niejawnych, podobnie jak poprzednia, stawia pod znakiem zapytania zagwarantowanie obywatelskiego prawa do informacji. Nałożenie jakiejkolwiek klauzuli tajności (nawet na najniższym poziomie „zastrzeżone”) oznacza automatyczną odmowę udostępnienia informacji publicznej wnioskującemu”. Odmowa taka nie podlega kontroli sądowej. W praktyce oznacza to, że dokumenty oznaczone którąś z klauzul tajności nie zostaną udostępnione wnioskującemu o dostęp do informacji publicznej. I choć w różnych przypadkach osoba tak może się odwoływać do sądu, to akurat przy informacjach niejawnych nie jest to możliwe. Adwokat Jan Stefanowicz, specjalista od prawa prasowego i mediów też wskazuje w wypowiedzi dla jednej z gazet: „Najsłabszą stroną ustawy jest to, że nie przewiduje procedury kontroli nadawania klauzul tajności. Nie chodzi o to, żeby angażować zaraz sąd, ale żeby na końcu można się odwołać. W niektórych krajach są wykazy niejawnych informacji, bez tego bowiem trudno ustalić, że tajemnice ustanowiono”. W Polsce wykazów już nie będzie.

To jednak nie koniec niemiłych niespodzianek. Niewygodne dla rządzących informacje mogą łatwiej zostać objęte choćby najniższym poziomem tajności („zastrzeżone”). Jak podkreśla „Rz” nie będzie obowiązku prowadzenia tzw. postępowań sprawdzających wobec osób, które mają mieć wgląd do informacji „zastrzeżonych”, a wystarczy pisemne upoważnienie kierownika i przeszkolenie”. Utajnienie nawet najprostszej informacji w urzędzie może więc oznaczać, że urzędnicy i tak będą mieli do niej dostęp (procedura dopuszczenia do informacji o najniższych poziomach tajności zostanie radykalnie uproszczona), ale obywatel – już nie. Okresowo ma być co prawda prowadzony przegląd wszystkich dokumentów niejawnych (jak w Unii Europejskiej), czy są podstawy, by je tak chronić, ale to żadne pocieszenie dla zainteresowanych poznaniem, co robi władza, zwłaszcza, że przegląd będzie raz na pięć lat. Łatwość utajniania informacji może więc zmienić społeczną kontrolę – w Polsce jak dotychczas istniejącą i tak na znikomym poziomie - w zupełną fikcję. Na niebezpieczeństwo szerokiego nakładania klauzul tajności zwracało uwagę m.in. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w apelu do prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby nie podpisywał ustawy. Efektem ustawy może być bowiem zwiększenie liczby przecieków, anonimowych wypowiedzi i informacji nieweryfikowalnych. Bronek pismaków oczywiście olał.

Inny krytyczny głos pochodzi od wieloletniego urzędnika wysokiego szczebla w kilku ministerstwach i urzędach centralnych – Ryszarda Taradejny. Jak ocenił Taradejna, ustawa może budzić wątpliwości konstytucyjne. Art. 61 Konstytucji pozwala ograniczać prawo obywateli do informacji o działalności organów państwa wyłącznie ze względu na ochronę trzech dóbr: porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa. Taradejna podkreśla zaś, że nowa ustawa mianem "niejawnych" określa informacje, „których nieuprawnione ujawnienie spowodowałoby lub mogłoby spowodować szkody dla Rzeczypospolitej Polskiej albo byłoby z punktu widzenia jej interesów niekorzystne”. Taradejna mówił w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej, że można więc utajnić informację, która może wyrządzić dowolną szkodę Polsce lub może być niekorzystna dla dowolnych interesów kraju i to nawet błahych.

 

Raróg
O mnie Raróg

Analizuję fakty i wyciągam wnioski. Nie lubię gołosłownych twierdzeń. Nie schlebiam tłumowi.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka