To, że Donald Tusk i Grzegorz Schetyna nigdy się nie lubili, nie od dziś wiadomo, a nawet nie byłoby dla wielu pewnym zaskoczeniem, gdyby Tusk po swojej misji w Brukseli powrócił do kraju i od razu w świetle jupiterów uśmiechał się do Grzegorza Schetyny, który analogicznie jak on trzymałby jego uściśniętą rękę w tym nadarzającym się momencie. Byleby tylko stwarzać wrażenie niby pojednanych wśród swoich wyborców, którzy pomimo tego, że popierają PO wiedzą lepiej o tym, iż takie gesty i sztuczne śmiechy są na porządku dziennym we wszystkich partiach - nie tylko opozycyjnych jak np. w przypadku PO.
Ostatnio dość głośno się spekuluje na temat lidera opozycji, a zarazem przyszłego premiera, jak i oczywiście kandydata na prezydenta z ramienia opozycji w kontekście nadchodzących wyborów parlamentarnych w 2019r., i rzecz jasna prezydenckich w 2020r. I tutaj możemy spodziewać się powtórki z lat poprzednich, gdy Tusk wraz ze Schetyną nieprzerwanie rywalizowali o wpływy we własnej partii politycznej jak i w rządzie, w którym obecni byli nie tylko poplecznicy Schetyny, ale również i Tuska. Mianowicie, od tych dwóch panów sporo zależało, jak funkcjonowała koalicja rządząca PO-PSL, gdzie PSL był tak naprawdę na łasce PO. Choć, z drugiej strony, Schetyna raczej był w jakimś sensie Tuskowi potrzebny, ponieważ nie bez powodu piastował w poprzednich dwóch kadencjach najważniejsze stanowiska państwowe, jak np. w latach 2007-2009 stanowisko wicepremiera oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji. A z kolej w latach 2010–2011 marszałka Sejmu VI kadencji, oraz w latach 2014 - 2015 ministra spraw zagranicznych w rządzie Ewy Kopacz. I, oczywiście od 2016 roku stanowisko przewodniczącego PO, które permanentnie wykorzystuje od tego czasu, by przejąć na dobre stery w ( byłej? )partii Tusku, a tym bardziej wygryźć w pierwszej kolejności jego popleczników, co i tak w kontekście jego planów wydawało się - i wydaje się nadal - dość mało prawdopodobne, bo sam od początku borykał się z problemami odnalezienia się w nowej rzeczywistości politycznej, gdzie obok kilku mniej lub bardziej znaczących bytów politycznych, chciał przede wszystkim zdominować scenę polityczną po stronie ław opozycyjnych. A tym samym stać się w końcu niekwestionowanym liderem, który będzie w sumie decydować, kto i z jakiego ugrupowania będzie kandydatem na premiera lub prezydenta w kolejnych wyborach parlamentarnych bądź prezydenckich.
Tak się jednak nie stało, bowiem Schetyna tracił wpływy w swojej partii, która wciąż bazuje na byciu totalną opozycją wobec obecnej koalicji rządzącej pod sztandarem PiS-u. A i jego kompletny brak jakiegokolwiek pomysłu na konkretny program wyborczy, a tym samym zwrócenie na partię uwagi tych wyborców, którzy wciąż są jednak niezdecydowani, na którą ewentualnie partię chcieliby oddać swój głos, był i jest powodem niemożności utrzymania poparcia na poziomie wyższym niż 30% w poszczególnych sondażach. PO dryfuje pomiędzy 20% a 25% poparcia - jednak czasami zdarzają się także sondaże, gdzie PO uzyska więcej niż 25%, ale na pewno nie jest to poparcie, które partia Schetyny byłaby w stanie utrzymać przez kolejne miesiące. Choćby na przykładzie sondażu IBRIS z 4 stycznia 2019r., widać, iż wciąż jest spora przewaga PiS nad PO, ponieważ partia rządząca otrzymała aż 39% poparcia w stosunku do PO, która cieszy się poparciem na poziomie 26,3%. Z kolei jednak w grudniu 2018r., partia Schetyny otrzymała 31,3% poparcia, co w sumie jest dość dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę to, iż PO nie ma - jak wyżej wspomniałem - żadnego konkretnego programu wyborczego, a jej jedynym hasłem wyborczym jest : "Odsunąć jak najszybciej PiS od władzy".
Pisząc powyżej, iż możemy spodziewać się powtórki z lat poprzednich, miałem na myśli tą niezdrową rywalizację, która po powrocie Tusk do kraju będzie z pewnością bardziej brutalna niż kiedykolwiek, ponieważ obaj panowie będą raczej się na wzajem wykańczać, aniżeli uciszać poprzez obdarowywanie stanowiskami swoich ludzi. Schetyna bowiem chce na dobre usankcjonować swoje liderstwo w partii, a tym samym nie dopuścić ponownie Tuska do najważniejszych stanowisk w państwie polskim. Z drugiej jednak strony, to raczej Tusk wygra tą batalię/wojnę o wszystko ze Schetyną, bo to właśnie on ma dużo większe możliwości perswazji na udowodnienie po raz kolejny, iż jest tym politykiem, który namaści kolejnego kandydata na premiera po stronie ław opozycyjnych, a on sam w tym czasie będzie prowadzić intensywne przygotowanie do kampanii prezydenckiej w 2020r. Czy będzie nim Kosiniak-Kamysz? Według ostatniego sondażu dla "Rzeczpospolitej", dysponuje największym poparciem wśród znaczących polityków jak np. Grzegorz Schetyna. Lidera ludowców na lidera - a być może w przyszłości premiera? - całej opozycji parlamentarnej wskazało bowiem 26% badanych, a Schetyna dopiero był na czwartym miejscu, z poparciem zaledwie 10% badanych. Nawet tacy polityce jak np. Robert Biedroń czy Paweł Kukiz cieszyli się większym poparciem niż Schetyna. To świadczy między innymi o tym, iż dni Schetyny są w zasadzie policzone, a on sam tym razem będzie albo musiał podporządkować się dezyderatom Tuska, albo nastąpi w końcu niekontrolowany rozłam w PO, na którym nie skorzysta ani Schetyna, ani także Tusk po powrocie do kraju.
Poniżej zamieszczone są linki dotyczące sondażu IBRIS zrobionego dla "Rz" odnośnie poparcia partii politycznych oraz sondażu tej samej pracowni badawczej dla "Rz", który dotyczy z kolei poparcia na lidera/premiera po stronie ław opozycji parlamentarnej:
https://www.wnp.pl/parlamentarny/sondaze/pierwszy-sondaz-w-2019-r-39-1-proc-dla-pis-26-3-proc-dla-po,410.html
https://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/190109957-Sondaz-Kosiniak-Kamysz-liderem-opozycji.html
Lubię książki, ryby i wodę. No i oczywiście zwierzęta jak np. koty - sam mam dwa:):)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka