Już kilka razy pisałem o Powstaniu Warszawskim na tym blogu. Szanuję i doceniam wspaniałych żołnierzy Powstania, którzy wykazali się niebywałym bohaterstwem, poświęceniem i odwagą. To prawdziwi bohaterowie i chwała im za ich walkę i ofiarę.
Jednakże samą decyzję o rozpoczęciu powstania uważałem i nadal uważam za tragiczny, katastrofalny błąd. Ci, którzy podjęli tę fatalną decyzję (generałowie „Monter”, Okulicki, „Bór” Komorowski, Pełczyński, delegat Stanisław Jankowski i reszta) to dla mnie krótkowzroczni, niekompetentni ludzie, którzy nie zasługują by ich honorować nazwami ulic i pomnikami.
Piotr Zychowicz napisał o tym książkę („Obłęd ‘44”), gdzie w merytoryczny sposób przedstawił dlaczego Powstanie Warszawskie było błędem. Za tę książkę był zresztą bezpardonowo atakowany i szkalowany przez patriotycznie poprawne środowiska, które uważają, że każda klęska wzmacnia Polskę i Naród.
Wystarczy popatrzyć na skutki zrywu z 1944 roku, który na zdrowy rozum nie miał żadnych szans na powodzenie. A skutki te były po prostu tragiczne- zginęło 120 000- 200 000 mieszkańców Warszawy, ok. 18 000 Powstańców, w tym najlepsi, najwartościowsi ludzie, elita. Kolejne tysiące zginęły w obozach koncentracyjnych i w czasie poniewierki. Stolica Polski z całym dorobkiem kulturowym, intelektualnym i historycznym oraz klimatem tego miasta została zniszczona i obrócona w ruinę. Powstańcy przegrali bitwę o miasto, Niemcy ją wygrali. Klęska Powstania spowodowała załamanie się morale Polaków i przypieczętowała los AK.
Całkowita porażka insurekcji ‘44 pomogła tylko Sowietom i ich czerwonym sługusom, którzy łatwiej mogli narzucić Polsce komunizm, bo główny ośrodek oporu i stolica Państwa Podziemnego zostały zniszczone rękami Niemców, a ich potencjalni przeciwnicy z AK byli martwi lub w niewoli. Polska została zniewolona na kolejne 45 lat i takie są fakty.
Dorabianie do tej klęski ideologii, że „warto było”, że „odnieśliśmy moralne zwycięstwo”, a „Powstanie Warszawskie dało Polsce niepodległość po 1989 roku”, to niestety klasyczne samookłamywanie się i życie w micie. Wielu Polaków, z władzami włącznie (zwłaszcza obecnymi) zamiast spojrzeć prawdzie w oczy i przerobić tę traumę woli żyć w iluzji, że zryw z 1944 r. był słuszny i potrzebny.
Otóż nie, i oby nigdy więcej nie doszło do podjęcia równie katastrofalnych decyzji jak te sprzed 75 lat. Bo jeszcze 2-3 takie powstania i Polski po prostu nie będzie. A to dlatego że wieczny upływ krwi, zwłaszcza najlepszych przedstawicieli danego państwa musi w końcu doprowadzić do śmierci.
Nie chcę, żeby w przyszłości polscy przywódcy popełnili podobny błąd jak w 1944 r., i w imię błędnych, irracjonalnych kalkulacji, by wzruszyć świat swoim poświęceniem (a raczej poświęceniem i ofiarą swoich podkomendnych), rzucili do walki kolejne polskie pokolenie, bez szans na zwycięstwo, bez realistycznego planu i bez broni. A jeszcze kilka lat temu można było usłyszeć pomysły, żeby wysłać polskie wojska na wojnę do Donbasu, do walki z Rosjanami. Jakie by to miało skutki, chyba nie muszę nawet mówić.
Polacy lubią czcić porażki o wiele bardziej niż zwycięstwa. Każdego roku rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego zaczyna się celebrować już kilka dni przed 1 sierpnia, a krytyków tego obłędu wyzywa sie od głupków, agentów, idiotów, zaprzańców itd. (rok temu w ten sposób mówili o krytykach powstania min. Jan Pietrzak i Tadeusz Płużański). Porażki świętuje się w Polsce jak zwycięstwa, a realne zwycięstwa (Bitwa Warszawska, Grunwald, zdobycie Moskwy etc.) celebruje się z wielokrotnie mniejszym natężeniem.
Moim zdaniem lekcja jak płynie z Powstania Warszawskiego jest taka, by nie poświęcać swoich najlepszych ludzi na darmo, tam gdzie nie jest to konieczne (a w 1944 r. nie było konieczne), w polityce i dowodzeniu kierować się racjonalnym, zdroworozsądkowym myśleniem (a nie myśleniem życzeniowym) i nie dać się bezkarnie wyrzynać na skutek prowokacji wroga (tym prowokatorem był ZSRR). Oby nigdy więcej nie doszło do takiej tragedii jak powstanie w Warszawie. Nigdy więcej!
polish_allied
Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu.
Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych.
Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin.
Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek.
Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura